niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział 15.

Budzik rozdzwonił się w okolicach szóstej, choć byłam pewna, że go nie ustawiałam. Po omacku zaczęłam szukać na stoliku urządzenia, które wydawało ten niesamowicie irytujący dźwięk. Zanim jednak natrafiłam na cokolwiek, wszystko ucichło, prowokując mnie tym samym do otworzenia oczu.
- Pobudka - usłyszałam z ust Tymona, który kucał tuż przy łóżku. Jęknęłam niezadowolona, zakrywając twarz poduszką.
- Daj mi spać - mruknęłam, starając się zarówno nie dać zedrzeć z siebie pościeli, jak i zatrzymać jaśka tam, gdzie się znajdował. Szkoda tylko, że chłopak miał przewagę, jeśli o siłę chodzi. W ramach protestu przewróciłam się na brzuch, odwracając głowę w drugą stronę.
- Melodia sama się nie osiodła - szepnął tuż przy moim uchu w taki sposób, że aż przeszły mnie ciarki. Powoli podniosłam się i usiadłam po turecku na materacu. Spojrzałam na szatyna spode łba. Jego uśmiech poniekąd mnie denerwował. Nie dość, że bezczelnie obudził mnie, kiedy na zewnątrz było jeszcze ciemno, zdarł ze mnie kołdrę, to na dodatek jeszcze się śmieje. Dupek. Stety niestety - mój dupek.
- Z dwadzieścia minut będę w stajni. Idź już sobie, chcę się przebrać - powiedziałam, a w odpowiedzi dostałam pierzyną w twarz. Na do widzenia cmoknął mnie w policzek i wyszedł z pokoju. - Nienawidzę go - warknęłam sama do siebie, unosząc lekko kąciki ust. Po chwili wstałam z miejsca, aby wreszcie doprowadzić się do porządku. Gotowa do wyjścia wzięłam ze stołu jabłko, nie mając ochoty na śniadanie. Przeszłam przez podwórze, owijając szalik coraz ciaśniej wokół szyi. Mróz porządnie dawał się we znaki, przez co już po niecałej minucie nos i policzki były kompletnie zarumienione, a w oczach pojawiły się łzy. Ujemne, poranne temperatury to nie to, czego oczekuje się po wyjściu z ciepłego łóżka. Gdy tylko otworzyłam boczne drzwi, uderzyła we mnie nagła fala przyjemnego gorąca. Weszłam do środka, słysząc cichą muzykę i pogwizdywanie z odległego końca korytarza. Przeszłam między rzędami boksów, a dźwięki stawały się coraz wyraźniejsze i płynniejsze.
- Dopiero pierwszy, a ty już słuchasz świątecznych piosenek? - zapytałam, opierając się o ścianę. Chłopak odwrócił się w moją stronę, natychmiastowo milknąc.
- Radio wprowadza ciekawą atmosferę - powiedział, przerywając czyszczenie Albatrosa. Podszedł bliżej i schylił się nieznacznie, aby mnie pocałować. - Szybko się zebrałaś.
- Jak miło, że zauważyłeś - prychnęłam. - Idę po sprzęt, w końcu, jak ktoś słusznie stwierdził "Melodia sama się nie osiodła.
- Mądre słowa! - krzyknął za mną, kiedy pobiegłam w stronę siodlarni. Wyciągnęłam skrzynkę ze szczotkami oraz ogłowie wraz z siodłem, które po kilku miesiącach leżenia bez użytku miało na sobie sporą warstwę kurzu. Wróciłam, skąd przyszłam, powiesiłam rząd na półściance i zabrałam się za czyszczenie. W rytmie "Shake Up Christmas" wszystko szło zdecydowanie szybciej. Wykonałam wszystkie czynności i już po kilku chwilach wyprowadziłam klacz na halę. Zebrałam wodze, wsadziłam nogę w strzemię i usiadłam w siodle. Zapięłam kask, wyprostowałam plecy, kręcąc przy okazji łopatkami, przycisnęłam łydki. Przez chwilę nie docierało do mnie, co się dzieje i dopiero po chwili zorientowałam się, że klacz zamiast do spokojnego, czterotaktowego chodu, bez, jej zdaniem, zbędnych perypetii wystartowała z galopem. Pociągnęłam za wędzidło i odchyliłam się do tyłu, używając całej siły, aby zwolnić. Kobyła zahamowała gwałtownie, nieruchomiejąc w miejscu.
- Nieźle, nieźle, szkoda, że powstrzymałem się, przed zaproponowaniem czarnej wodzy - nie wiadomo kiedy w drzwiach pojawił się Tymon, patrząc na mnie z rozbawianiem pomieszanym z niepokojem.
- Nie dziękuję, jakoś sobie poradzę - odparłam, ponownie szturchając Melodię nogami, tym razem zdecydowanie delikatniej. Klacz ruszyła powoli z miejsca, a chłopak usiadł na jednej z przeszkód. Nie wiedziałam w sumie po co, czekało na nas dobre pół godziny kręcenia wolt w stępie i nic poza tym. Zero kłusa, o galopie nawet nie wspominając. Równie dobrze mogłabym prowadzić ją z ręki, pomyślałam, odpuszczając nieco wodze, gdy tylko się uspokoiła. Poklepałam ją po szyi, zerkając na szatyna.
- Coś nie tak? - zapytałam, czując na sobie jego uważne spojrzenie.
- Zastanawiałem się, czy nie pojechałabyś gdzieś ze mną, Justyną i Tobiaszem - odparł, prostując się. Uniosłam pytająco brew.
- Gdzie na przykład?
W odpowiedzi otrzymałam wzruszenie ramionami, zaopatrzone w nietypowy uśmiech. Zmarszczyłam czoło z nieznacznym rozbawieniem wymalowanym na twarzy.
- Ciągle pamiętam ostatnie spotkanie z nimi i... A nie, w sumie nie pamiętam - powiedziałam, zawieszając się na chwilę w połowie zdania.
- W takim razie, zadzwonię do nich i umówię nas gdzieś poza moim mieszkaniem, może nie mają planów na mikołajki.
Znów zostałam sama na hali, którą opuściłam po kilkunastu minutach. Odprowadziłam klacz do bosku, rozsiodłałam ją i odniosłam sprzęt do siodlarni. Nastawiłam wodę na herbatę, chwytając za jeden z magazynów leżących na stole. Przerzucałam strony, nie zwracając większej uwagi na ich zawartość. Robiłam to tylko po to, żeby zająć czymś czas, który w samotności płynął wyjątkowo powoli. Gdzie pozostali?, zadałam sobie pytanie, rozglądając się uważnie po pomieszczeniu. W mojej głowie pojawiały się kolejne obrazy, przedstawiające, co też mogło się stać z wszystkimi znajomymi. Irracjonalna abstrakcja pochłonęła mnie do tego stopnia, że nie zauważyłam nawet, gdy elektryczny czajnik sam się wyłączył. Wrzuciłam do kubka torebkę i zalałam ją wrzątkiem. Jakież trzeba mieć wyczucie, żeby chwycić mnie za boki właśnie w tym momencie. Zarówno ja, jak i Aśka odskoczyłyśmy do tyłu, uciekając przed gorącą wodą, rozlewającą się po blacie.
- Idiotka! - wrzasnęłam, nieświadomie grożąc jej nadal trzymanym w dłoni czajnikiem. - Kompletnie zgłupiałaś!
- Nie moja wina, to twój kochany chłopak uznał, że to ja mam po ciebie iść, pretensje kieruj do niego - burknęła, uśmiechając się lekko. Wskazała głową na drzwi, więc odłożyłam naczynie i wyparowałam na zewnątrz, zakładając po drodze kurtkę. Obecność Karoliny, Michaliny, Mai i Jacka dotarła do mnie dopiero, gdy przyzwyczaiłam się do mrozu. Przeszłam kilka kroków poprzez śnieg, zastanawiając się, o co chodzi. Zanim jednak zdążyłam o cokolwiek zapytać, pozbawiono mnie wzroku za pomocą czyjegoś szalika.
- Uważaj na lód - usłyszałam męski głos tuż przy moim uchu.
- Mówi osoba, przez którą prawie oblałam się wrzątkiem - mruknęłam, stąpając niepewnie, popychana przez chłopaka. Po chwili stanęliśmy, a materiał został zabrany z mojego pola widzenia. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się wokół. Lampki. Wszędzie lampki w towarzystwie bombek, łańcuchów i girland. Cały budynek przyodziany w ozdoby. Pokiwałam głową, nie ukrywając podziwu dla wykonanej przez nich pracy.
- No, czyli jesteśmy gotowi na święta - powiedziałam, kiedy Tymon objął mnie ramieniem. Nagle odniosłam wrażenie, że najlepsze kilka tygodni właśnie się zbliża.

***********************************************************************************
Eee, druga nad ranem, czyli... Dzień dobry? XD Jak minęły Andrzejki? Mi w super towarzystwie internetowych kumpli :D Niech się Diego wypcha z jestestwem, ja mam irracjonalne abstrakcje, wciśnięte tu tylko po to, żeby jej było łyso, hehe. Wiem, że i tak nie jest, ale ćśś, daj mi się nacieszyć ;p Ogólnie, to tak, nie próżnowałam, wieczór spędziłam na szukaniu stajni. I powiem Wam tyle - okazało się, że w okolicach Tarnowa mam dwadzieścia stajni, a nawet dwadzieścia dwie. ALE CO TAM, POWMAWIAM INNYM, ŻE NIE MAM GDZIE JEŹDZIĆ, WHY NOT? XDDD W każdym razie, za dwanaście godzin, kiedy wrócę z kościoła, zaczynam dzwonić, pytać, prosić, błagać, klękać, bylebym tylko coś znalazła. Także no, pracowity dzień mnie czeka, przepraszam, że rozdział taki trochę marny, ale zmęczenie wzięło górę c: Do usłyszenia niebawem ♥

3 komentarze:

  1. Moje jestestwo jest świetne, wypchaj się.
    Łyso mi nigdy nie będzie, nie obetnę tych pięknych, cholernie rzadkich i wypłowiałych kudłów przypadkowo rosnących na tej czaszce, cholera wie co chroniącej, bo na pewno nie mózg.
    Taki mały bonusik xD
    Wybaczcie, od trzech godzin podobno śpię, bynajmniej rodzice tak myślą.
    ALE! Zdołałam napisać, przeczytać i skomentować + w między czasie oglądam film, tak więc no. Nie ma to jak mieć podzielną uwagę, nie? xD
    Rozdział świetny, jak zawsze, dlatego opowiadam o moim pięknym życiu itd.
    Dlaczego ja zawsze muszę oglądać filmy, gdzie cały czas są erotyczne podteksty?
    Monika, jakie Ty filmy ściągasz!
    Ale się rozpisałam, oczywiście nie na temat, ale Ci.
    Powtarzam, rozdział zaczepisty, tak więc, no.
    KCKCKCKCKCKCKCKCKC <3333 :*♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakbym ja miała tyle stajni wokół to już bym którąś wybrała...
    Fajny rozdział.
    O, tyle tylko powiem, bo lekcje czekają, do tego pojutrze próbne gimbazjalne ;_;
    Czekam na następny i napisz o czymś superekstrafajnym.
    Dlaczego Karolina nie rzuciła żadnego beznadziejnieidiotycznego komentarza?
    Bay, pamiętaj, że czekam na dalej.
    Halo, nie obchodzi mnie, czy ty chcesz, czy nie, czy to, czy tamto - masz mi tu jak na tacy dawać rodziały xDDD
    Nie czytaj co ja wygaduję.
    Pozdro.

    OdpowiedzUsuń
  3. cześć, rozdzialik super :D, bardzo mi się spodobał, ja mam do ciebie pytanie chcę za niedługo założyć bloga o podobnej tematyce ale nie wiem na ile kartek na wordzie mam napisać rozdział, jaka liczba była by przyzwoita. Bardzo bym prosiła o odpowiedź..

    Gallo Konio Anonim

    OdpowiedzUsuń