niedziela, 16 listopada 2014

Rozdział 12.

Z góry przepraszam, wiem, rozdział miał być w tamtym tygodniu, ale mi nie pykło. Teraz mi się nie chce, ale zmuszam się dla tych kilku osób, które wciąż ze mną są. Dziękuję za wsparcie ♥

Popędziłam Melodię nieznacznie, słysząc drugie wezwanie na parkur. Zagapiłam się. I to bardzo. Słońce wyszło zza chmur, lekko mnie oślepiając, jednak w końcu dojechałam na maneż. Wyjechałam na środek, po czym rozglądnęłam się wokół. Tymon, Bartek i Gośka stali przy ogrodzeniu w otoczeniu kilkudziesięciu innych osób, które z uwagą przyglądały się moim poczynaniom. Z kolei z drugiej strony siedziało jury, śledząc każdy, nawet najmniejszy ruch i starannie odnotowując go w swoich zeszytach. Zagalopowałam dopiero, gdy zabrzmiał dzwonek. Czterdzieści sekund na dojazd do pierwszej przeszkody właśnie się rozpoczęło. Wlepiłam wzrok w stacjonatę, stojącą na odległym końcu parkuru. Wolta, zmiana nogi, długa ściana, połowa krótkiej, wjazd do środka, skok. Czysto. Popędziłam klacz, starannie licząc każdą foule. Raz, dwa, trzy, wybicie. Co chwilę oglądałam się za siebie, aby sprawdzić, czy drągi zostały na swoim miejscu. Szereg, stacja, okser. Niewielkie problemy z utrzymaniem w linii, ale pomimo wszystko nadal bez punktów. Zwolniłam nieco, aby poprawić dosiad i zebrać wodze. Wszystko toczyło się w takim tempie. Czwarta czystko, piąta też, a problemy zaczęły się dopiero przy szóstej. Nagle, bez żadnego ostrzeżenia, zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, Melodia zatrzymała się, unosząc przednie kopyta ponad ziemię. Utrzymałam się, jednak zeskoczyłam, gdy paniczne rżenie przeszyło powietrze, sprawiając, że wszyscy zamarli. Chwyciłam spanikowaną klacz za ogłowie, starając się ją uspokoić. Dopiero po chwili stanęła chwiejnie, będąc najwyraźniej w takim samym szoku, jak i ja. Wokół mnie zebrało się kilka osób, usiłując podejść do kobyły. Pogładziłam dłonią jej spoconą szyję i pociągnęłam lekko za wodze, próbując poprowadzić ją kilka kroków w przód. Kulała. I to bardzo. Nadal nie wiem, jak to możliwe, że z pomocą Tymona i kilku innych osób udało nam się wprowadzić ją do stajni. Pod jej boksem od razu pojawił się lekarz, dokładnie oglądając wszystkie nogi.
- Uraz stawu skokowego - powiedział bardziej do siebie, niż do nas, prostując plecy. Podszedł do torby i wyciągnął z niej okład chłodzący. Przyłożył go do nogi klaczy i owinął bandażem. - Miała jakąś kontuzję? - zapytał, a ja pokiwałam głową.
- Naderwane ścięgno, ale w drugiej tylnej - odparłam, na co on tylko zapatrzył się gdzieś w dal, szukając odpowiednich słów.
- W przyszłości nie wróżę jej kariery sportowej, jak już, to na płaskim, o ile rehabilitacja pójdzie dobrze, na chwilę obecną trudno stwierdzić.
Przygryzłam wargę, walcząc z samą sobą, aby nie rozkleić się przy wszystkich.
- Radziłbym wrócić z nią do domu już dziś i poradzić się weterynarza, który miał z nią więcej do czynienia, niż ja - powiedział, wzruszając ramionami. - Więcej nic nie mogę poradzić.
Do tej pory nie mogę zapomnieć o tamtym dniu. Słowa weterynarza nadal krążą po mojej głowie. Nie mam pojęcia, kto był na tyle głupi, żeby nie sprawdzić jego kompetencji, jednak w tym momencie był to mój najmniejszy problem. Zapięłam kurtkę pod szyję, wychodząc na zewnątrz. Naciągnęłam czapkę na uszy i powolnym krokiem skierowałam się do stajni. Co chwilę zaciągałam się listopadowym powietrzem, myśląc tylko nad tym, kim trzeba być, żeby zerwane więzadła określić jako "uraz stawu skokowego". Gdy tylko wróciliśmy do domu, Flocka, Malagę i Manhattana przekazałam pod opiekę innym, z kolei sobie zostawiłam tylko Melodię i Tabuna. Codzienna rehabilitacja z klaczą zajmowała połowę całego mojego czasu w stajni, drugą zaś były ćwiczenia z ogierem.
- Co znowu taka ponura? - dobiegło mnie zza pleców. Byłam tak zamyślona, że nawet nie usłyszałam dźwięku silnika, gdy Tymon podjeżdżał pod dom.
- Tak jakoś wyszło, że mam dość codziennego łażenia stajnia - dom, dom - stajnia, a skoro zbliża się zima, to czuję, że to tylko dołoży mi obowiązków - powiedziałam, gdy chłopak objął mnie ramieniem i razem skierowaliśmy się do stajni.
- W takim razie, pomogę ci z Melodią, a Tabunowi raczej nie zaszkodzi dzień przerwy, prawda? - zapytał, na co zmierzyłam go tylko nieprzychylnym spojrzeniem. - Nie patrz tak na mnie, mówię ci, dobrze mu to zrobi - zaśmiał się, a mi nie pozostało nic, jak tylko przytaknąć bez większej aprobaty.
- Idę po sprzęt - westchnęłam pod nosem, skręcając do siodlarni. Kolejny chłodny dzień, taki sam, jak każdy inny, właśnie się zaczynał.
 
***********************************************************************************
Ale gówno, ja nie wierzę XD Aktywność spada - zrób wypadek!, czyli filozofia Koniowatej. He he, nie ma co, popisałam się. Boże, już dawno tak beznadziejnie mi się nie pisało i co najgorsze - to widać ;___; Pomimo wszystko, nie ma tragedii, spędziłam nad tym godzinę, więc nie oczekujmy zbyt wiele. Wybaczcie, że to wszystko tak beznadziejnie się potoczyło, ale naprawdę, poziom mojej weny spadł do -100. Szczerze powiedziawszy - mój styl tutaj przywodzi mi na myśl ten z pierwszego, może drugiego tomu. Oznacza to, że jest tragicznie. Także ten, odezwę się, kiedy będę mogła, może mi się trochę poprawi humor, ambicja itd. c: Do zobaczenia ♥

PS Nie chce mi się starać, jak nie ma dla kogo :3
PSS Z góry dziękuję za 48,000 wejść c:

5 komentarzy:

  1. ;___________; Jak mogłaś? Jestem w szoku. Halo, chcę się dowiedzieć więcej. Nie wiem co myśleć ;__________; A dla mnie rozdział się podoba mimo "poziom mojej weny spadł do -100". Ja muszę wiedzieć coś więcej o tej całej sytuacji z Melodią i o. Masz mi to jakoś wytłumaczyć. Czekam na nn. Podrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. boski rozdział i jak możesz ja chcę wiedzieć co z melodią
    ps.dawaj nexta bo zwariuje
    pps.zapraszam na swojego bloga one-horse-changed-my-life.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. o jaa, za co?! Boże, jak to czytam to mam wrażenie że to się dzieje naprawdę :(

    Light

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezusie Mario. ;____________________________________________;
    Czy ja widzę to, co widzieć powinnam? PROSZĘ, POWIEDZ, ŻE NIE DDDDDDDDDD:
    Weź, bo umrę no ;_; Melodia nie może być kontuzjowana ;_;
    Pff.
    JAK MOGŁAŚ, NO?! Idę płakać i ciąć się masłem w płynie </3
    A tak ogólnie to rozdział supi, skoro Twoja wena jest -100 to moja -10000000 XDDD
    I która z nas jest lepsza, hmm?XDDDD

    OdpowiedzUsuń