poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Włosań - najwspanialsze 11 dni mojego już czternastoletniego życia.

Dzień dobry! Wróciłam moi drodzy! Zapłakana, zasmarkana i zasmucona po pożegnaniach, ale jestem :D No, więc jak już wiecie, byłam na obozie, ponownie we Włosani, tym razem w towarzystwie trzech... czterech osób, które znacie. A na pewno trójkę z nich, bo co do czwartej nie mam pewności. W każdym razie, tak, jak było planowane, udało się, spotkałam Nikki, Sydney i Sophie na żywo, a jako bonus doliczę tutaj również Juli, przy której przeżyłam miłe zaskoczenie, bo wbrew czarnym planom zrzucenia jej z ganku i dobicia na ziemi, okazała się... Hmm, ciężko mi znaleźć słowo, znośna to za mało, a miła z kolei za dużo, więc powiem, że ją po prostu polubiłam c: Jednakże nie byłyśmy tam same, wspomnieć należy o kolejnych siedmiu osobach z naszego pokoju, sześciu z kolejnego, trzech z następnego, no i rzecz jasna wspaniałych wychowawczyniach, które skazane zostały przeze mnie na opiekę nad nami za rok.

No i oczywiście - konie. Na początek, moja pierwsza gleba na obozie zaliczona z Sepii, która była tym faktem o wiele bardziej zszokowana niż ja, ponieważ byłam pierwszym jeźdźcem, który się z niej... Em, zsunął. Następnie Olimp, który cały obóz kombinował jak mógł, byleby tylko pozbyć się z grzbietu zbędnego ciężaru, Estonia, którą pokochało kilka osób, Florek, którego pokochało jeszcze więcej, Rosa, która skacze jak natchniona, no i rzecz jasna Kalandor. Czekałam, aż znowu na nim pojeżdżę przez równy rok. Jest jeszcze bardziej skopany, jeszcze bardziej leniwy, jeszcze bardziej znieczulony na wszystkie pomoce, a ja jeszcze bardziej się go niego przywiązałam. Nieważne, że ostatniego dnia rano, na "zawodach" podsumowujących czterokrotnie odmówił przed szeregiem i w końcu skoczyłam stacjonatę, ważne, że to mój stary, dobry Kalduś, zryty, ale jednak ♥ A na koniec Evi, z którego zaliczyłam drugi, obozowy upadek :) Pomimo wszystko pamiętam go, jako konia, który skoczył pode mną stacjonatę z najazdu niemal 180 stopni XD

Przechodząc do wydarzeń - co druga jazda oklep na poprawę dosiadu (Dziwnym trafem zleciałam tylko raz! :o), a reszta to jazdy w siodle, jeden teren oraz jedna dosiadówka. Ku mojemu zdziwieniu znalazłam się, wraz z Nikki, co nie było żadnym zaskoczeniem, w grupie 1A, czyli odpowiednika grupy zaawansowanej, podzielonej w tym roku na A i B. Instruktorka to istny ideał, zwracała uwagę na wszystkie błędy, dosiad, półsiad, wszystko, dosłownie. Dodam, że prosiłyśmy ją, żeby została we Włosani, aby uczyć nas za rok, bo tego, czego nauczyłam się w te 11 dni, nikt nie był w stanie mnie nauczyć w cztery lata.
Wyjątkowo, zamiast parku linowego mieliśmy basen :D Rozkładany i nie za duży, ale jednak :P Woda okazała się ciepła nawet o godzinie 23, kiedy to 30 lipca, przy ognisku, po odśpiewaniu "sto lat", Nikki, Juli i Sophie postanowiły mnie wykąpać :)
Jako miłą niespodziankę na koniec otrzymaliśmy Vouchery do Amigo oraz możliwość kupna koszulek, z czego rzecz jasna skorzystałam :P
Kolejno wymienię drogich panów robotników, którzy pracowali tuż przy naszych oknach, zawzięcie sypiąc tekstami z podtekstem. Przykłady rozmów:
"- Auf Wietersehen!
- O! Dziewczynki, znacie niemiecki?
- Ja! Ja!
- Jaja to wiecie gdzie są."
 "- Co te kable tak tu z sufitu wystają? To nieestetycznie wygląda.
- Ale ładne kolorki mają.
- Ten brązowy wszystko psuje, wygląda jak kupa.
- Mogłem cię wziąć do sklepu, to sama byś wybrała"
"- Guten Abend!
- A jak jest "Dziś do ciebie przyjść nie mogę"?
- A chuj wie." XD
Do tego teksty o naszej wychowawczyni "No i po co miałaby ubierać się w sukienkę, skoro od razu byśmy ją ściągnęli?" oraz do mnie:
"- Pomóżcie łóżka wnosić!
- Ale my tu mamy łóżka.
- A my gdzie mamy spać?
- Tam ma pan pole, tam siano, tyle przestrzeni!
- Uważaj, bo będziesz z Czesiem spała!"
Także panowie robotnicy byli bardzo mili i wyjątkowo zabawni, włażąc nam do pokoju przez okno dachowe :)

 Nie rozpisuję się jakoś szczególnie, bo nie widzę sensu, chciałam tylko podkreślić, że wyjazd był iście GENIALNY i mam nadzieję, że powtórzymy to za rok ♥

Tym czasem pierwszy rozdział tomu szóstego pojawić miał się dzisiaj, ale przez nieoczekiwane problemy z komputerem musiałam początkowo męczyć się z naprawą, której w końcu nie dokonałam i wróciłam do starego, kochanego Della, który w porównaniu do nowszego zamiennika chodzi cichutko i nie grzeje mi całego pomieszczenia tak, że aż się pocę. Cieszę się niezmiernie, że znów mogę pisać, w związku z czym informuję, że do środy dostaniecie notkę :D

Witam również czterdziestego pierwszego obserwatora, miło mi, że kolejne osoby przybywają c:

To by było na tyle, zdjęć jeszcze nie dostałam, więc nic nie wrzucam, urodziny były bardzo udane, stęskniłam się za pisaniem, mam trochę weny... Zabieram się do roboty!

PS Wybaczcie mi powtórzenia, tak się wczułam, że zapomniałam synonimów XD

3 komentarze:

  1. Cieszę się, że wszystkie miałyście udany wyjazd ;) Gratuluję nowego obserwatora. Pozdrawiam i czekam na rozdział. Ach te żuczki (czyt.: robotnicy) ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. ;_; Dlaczego ja myślałam, że jeszcze nie pojechałaś na ten obóz?
    No mniejsza z tym.
    Gdzie są zdjęcia? Mam nadzieję, że jakieś masz.
    Więc co, super, że dobrze się bawiłyście, że poznałyście się nawzajem, no i ten tego.
    Czekam na następny tom, zaskocz i mnie, i wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahaha. Robotnicy <3 Bede tesknic za nimi no i oczywiscie juz tesknie za toba ! :''(

    OdpowiedzUsuń