wtorek, 19 sierpnia 2014

Rozdział 2.

Zawody w Gdańsku, przecież to drugi koniec Polski! Nie było wątpliwości - Gośka oszalała. Podobnie zresztą, jak kilka innych osób z naszej stajni. Dziwnym trafem wszystkich gdzieś ciągnęło, każdy wyjeżdżał z tym samym pretekstem "są wakacje". Najwyraźniej byłam jedyną osobą, która nie miała ochoty opuszczać domu. Z niepocieszoną miną zawzięcie czyściłam Melodię, zastanawiając się tylko, co by było, gdyby Tymona również zabrakło.
- Zostałabym ze wszystkim sama, bo wujek raczej nie poczuwałby się do obowiązków stajennych - szepnęłam do klaczy wyraźnie naburmuszona. Po chwili jednak w głowie zaczęłam obmyślać trasę na dzisiejszy teren. Plan był prosty - wyruszyć tak, żeby nikt się nie zorientował. Wbrew temu, co mówili inni, odczuwałam potrzebę samotnych wyjazdów. Rozumiałam, że moja szpitalna kartoteka była temu stanowczo przeciwna, ale jazda w grupie wcale mnie nie zadowalała. Przełożyłam siodło przez grzbiet i założyłam ogłowie. Poprowadziłam klacz przez korytarz na podwórko, po czym zawróciłam do stajni.
- Głupi deszcz - mruknęłam, ruszając w stronę wejścia na halę. Parkur był już ułożony, najpewniej po Eklerze. Osiem przeszkód do metra dwudziestu. Nie miałam zamiaru skakać wszystkich, ale myśl o treningu szybko zastąpiła tą na temat terenu. Włożyłam stopę w strzemię i odbiłam się od ziemi, aby po chwili siedzieć już wygodnie w siodle. Ścisnęłam boki klaczy, aby wjechać na ścieżkę. Sprawdziłam strzemiona, rozciągnęłam się, zebrałam wodze i zakłusowałam. Kilka okrążeń, parę drągów, cavaletti, do stępa, zatrzymanie. Sześć kroków w tył i znów przed siebie. Poklepałam klacz po szyi, po czym zagalopowałam na wolcie. Czterokrotny najazd na drążek i skoki. Początkowo za cel obrałam najmniejszą stacjonatę, przy każdym najeździe dodając do niej po jednej, kolejnej przeszkodzie. Takim sposobem przy szóstym najeździe przejechałam wszystko, co chciałam, włączając w to pijanego oksera.
- Widzę, że wracacie do formy - usłyszałam spod bandy głos Tymona, zmierzającego w moim kierunku.
- My jej nigdy nie tracimy - prychnęłam, na co on wzniósł oczy ku górze.
- Czemu trafiła mi się najbardziej arogancka dziewczyna, jaką znam? - zaśmiał się, a ja nie mając możliwości pchnięcia go, uderzenia czy chociażby kopnięcia, po prostu zmierzyłam go wzrokiem bez słowa. - Może wybierzesz się na zawody z Gośką?
Uniosłam brew, zastanawiając się, czy mówi poważnie. Na jego twarzy niezmiennie widniał uśmiech, więc trudno było cokolwiek wywnioskować.
- Byłam na jednych zawodach z Melodią... A właściwie Tabunem, to mi wystarczy - powiedziałam, po czym ruszyłam dalej po ścieżce. Przejechałam parkur ostatni raz i odpuściłam wodze, aby występować klacz. Popuściłam  popręg i przerzuciłam strzemiona przez siodło. Po kilku okrążeniach zsiadłam i odprowadziłam kobyłę do boksu. Ze spuszczoną głową, w ciszy maszerowałam do siodlarni, a rząd zasłaniał mi prawie całą widoczność. Po chwili jednak siodło stało się wyjątkowo lekkie, by nagle zgubić cały swój ciężar. Podniosłam wzrok, uważnie obserwując, jak Tymon bierze je ode mnie i zanosi na wieszak. Westchnęłam ciężko, zmierzając ku kranowi, aby umyć wędzidło. Naprędce wyskrobałam trawę z wszelkich zakamarków i wytrzepałam ogłowie z wody. Odłożyłam je do szafki, a nie widząc chłopaka nigdzie w pobliżu, wróciłam do domu. Zamieniłam sztyblety na kapcie i weszłam po schodach na górę. Zamknęłam za sobą drzwi pokoju i położyłam się na pościeli, wlepiając spojrzenie w sufit.
- Miałam już nie jeździć na zawody - szepnęłam do siebie karcącym tonem. - I nie chcę.
Nie chcę? Przecież chcę. Czy własne myśli mogą dziwić? Najwyraźniej tak. Przewróciłam się na bok, nadal myśląc, co z tym fantem zrobić. Niby chciałam jechać, ale...
- To drugi koniec polski - mruknęłam ze złością. - Nawet gdybym chciała, nie mam transportu, ani...
Ciągle o tym myślę, muszę przestać! Skarciłam siebie w duchu. Problem w tym, że nie mogłam. Ten temat mnie nurtował, nie dawał mi odpocząć. Zamknęłam oczy, przed którymi natychmiast pojawiła się wizja, co by było, gdybym wygrała. Nie były to co prawda jakieś prestiżowe zawody, ale jednak miałam chęć na pierwsze miejsce. Zresztą, jak zawsze.
Rozchyliłam powieki, słysząc, jak ktoś naciska na klamkę. Odwróciłam wzrok w tamtą stronę, spodziewając się, kogo zobaczę. Tymon, to takie oczywiste. Jako jedyny wiedział, gdzie mnie szukać, jak mnie pocieszyć i co powiedzieć. Szkoda tylko, że czasem był zbyt szczery, tak, jak na przykład chwilę wcześniej.
- Nie jadę na te zawody, nie masz po co mnie namawiać - burknęłam, kiedy podszedł bliżej. Usiadł obok i położył moją głowę na swoich kolanach. Przejechał dłonią po moich włosach. Od razu zaczęłam się zastanawiać, co się dzieje. Uśmiechnął się, patrząc na mnie, ja jednak pozostawałam niewzruszona.
- Jesteś strasznie uparta, wiesz? - zapytał, na co przytaknęłam.
- Cecha ze strony mamy, babcia i dziadek też tacy byli. To tata był tym uległym - wzruszyłam ramionami, wywołując u niego śmiech.
- No popatrz, między nami chyba jest tak samo, to ty zawsze dominujesz.
- Ale jestem podatna na sugestie - odparłam szybko, a on uniósł brwi.
- Od kiedy? Właśnie staram się namówić cię na zawody, żebyś przy okazji gdzieś wyjechała, trochę odpoczęła, a ty masz to gdzieś i uparcie stawiasz na swoim. To nie jest "podatność na sugestie" - powiedział, a ja przewróciłam oczami.
- Nie moja wina, że nie chcę zostawiać stajni bez opieki. Poza tym, nie pojechałabym nigdzie sama z Gośką. Ciągle mam wrażenie, że czasem tylko czeka, żeby mnie zadźgać - mruknęłam, podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Mogę jechać z wami, Aśka i Jacek wracają w tym tygodniu, są jeszcze Maja i Michalina, Wiola też przyjeżdża, więc nie ma się co martwić o stajnię. Zresztą, Andrzej będzie na miejscu - wpatrywałam się w niego, co chwilę zerkając na swoje kolana.
- Zaraz - szepnęłam, a na moje usta nagle wykrzywił delikatny uśmiech. Popatrzyłam na Tymona spode łba. - Możemy się umówić, że wystartuję, jeśli ty zrobisz to samo.
Tym razem, to nie moje spojrzenie błąkało się bez celu po pomieszczeniu. To nie ja czułam zakłopotanie.
- To może jednak zapomnijmy o całej tej sprawie - mruknął, a ja uniosłam brwi.
- Za późno, skoro ja mogę, to ty też. I guzik mnie obchodzą twoje wymówki. Skoro ja jadę, to ty ze mną.
Popatrzył na mnie z ukosa, jakby chciał powiedzieć "Kompletnie ci odbiło". Znałam tą minę. Wyrażała tą cholerną dezaprobatę, którą tak często mnie obdarzał. Nie wiedzieć czemu, wcale mi to nie przeszkadzało. W niektórych momentach wręcz pomagało wziąć się w garść. Czemu? Trudno wyjaśnić. Tak po prostu było, czy to przez tą radość, którą tak często emanował, czy przez ciepło, kierowane z kolei niemal tylko do mnie. Prawdopodobnie byłam jedyną osobą, wobec której zachowywał się tak, a nie inaczej. Wszyscy czuli do niego swego rodzaju respekt, a ja wręcz przeciwnie. Nie ma w tym nic dziwnego, pomyślałam, obierając głowę na jego ramieniu, w końcu jesteśmy razem.
- Zgoda - wymamrotał, po czym objął mnie ramieniem. - Pojadę na te zawody.
Ponownie na mnie spojrzał, jednak tym razem zastał mój naturalny, codzienny uśmiech. Pokręcił głową i westchnął ciężko.
- Pierwszy i ostatni raz. A od jutra treningi.

***********************************************************************************
126.
Dobry wieczór. Mam jeszcze sporo do przeczytania, ale pewna osoba zmotywowała mnie do napisania tego rozdziału i tylko dzięki niej pojawił się on dzisiaj, a nie... Ciężko określić, kiedy bym się za to zabrała. Przechodząc do konkretów. Jestem cholernie zdemotywowana do pisania tego dalej. "Moda na sukces", gorszej obelgi jeszcze nie słyszałam :) Podoba mi się to, co tworzę i przepraszam, że nie wykazuję słomianego zapału na tym blogu. Przepraszam, że to ciągnę, przepraszam, że nie jestem jedną z osób, które zawieszają, opuszczają lub usuwają swoje blogi, choć ich nie skończyły. Tak, Szałwia, mówię tu również o Tobie c: Do jasnej cholery, jestem osobą, która robi to, co lubi i się w to angażuje najbardziej, jak może, bo zwyczajnie czuję taki obowiązek. Nie chcę zawieść tych wszystkich ludzi, których udało mi się tu zebrać, dlatego to ciągnę i przestać nie zamierzam. W pierwszej klasie zaniedbałam nieco oceny, w drugiej na pewno bardziej się postaram, więc choćby notka pojawiała się raz na... dwa tygodnie, choć mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, to możecie być pewni, że będzie następna, bo na pewno skończę to, co zaczęłam. Nie zostawię bloga od tak sobie, za dużo dla mnie znaczy zarówno on, jak i Wy.
No i popadłam w sentymenty. W każdym razie, dziękuję, że nadal to czytacie, chociaż ma już "trzysetny tom" i ciągnie się w nieskończoność ;)
Niedługo postaram się zmontować także filmik z obozu, więc dostaniecie pełen podgląd na to, jak kaleczę :D Zła noga, pijane najazdy, "Wolta nie miała być w tym narożniku", "W następnym, nie w tym, następnym",
"- Cóż to był za najazd, Weronika?
- Nie wiem!" i inne :P A na koniec dodam, że nie byłam na koniach od obozu, a kość ogonowa nadal boli. Chyba za prędko nie przestanie XD Aha, nie zwracajcie uwagi na te liczby :>
Dziękuję za uwagę, miłych snów :*

PS Tak, uraziło. Zirytowało. Zdenerwowało. Zbulwersowało. Nie ma co, trzeba mieć talent, żeby wywołać we mnie tyle negatywnych emocji.

152.

3 komentarze:

  1. Ta "Moda na sukces" jest przynajmniej bardzo ciekawa. U ciebie na przykład wujek Weroniki nie okazał się jednocześnie jej synem (tak piszę to już chyba na 4 blogu) xd Bardzo podoba mi się pomysł wysłania Wery i Tymona na zawody. To będzie taka nowość w tym opowiadaniu. Jeśli tak przypomnę sobie twoje pomysły i prowadzenie życia bohaterów, to dochodzę do wniosku, że pewnie będzie to świetny, dalszy ciąg ;) Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział fantastyczny jak każdy inny, a pomysł z Tymonem na zawodach super. Jeśli jeszcze by się okazało, że wygra z Weroniką :) Z niecierpliwością czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczęłam śledzić ten blog od niedawna, jakoś wcześniej nie miałam głowy tak rozpoczynać od połowy tomu XD W każdym razie zaglądać będę, czytać będę, komentować będę. Dlaczego? Bo mnie to strasznie zaciekawiło :3

    Tak nawiasem to dobrze, że kontynuujesz tego bloga. Popieram Cię całkowicie. Rób to co kochasz i 'sól' tych co mówią, że to nudne.

    (Moja Karotka, jestem dumna z Ciebie XD I specjalnie dla Ciebie użyłam słowa 'sól' ♥)

    OdpowiedzUsuń