poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 1.

Zatrzymałam Melodię na szczycie wzgórza, rozglądając się wokół. Uśmiech mimowolnie pojawił się na mojej twarzy, kiedy z góry byłam w stanie omieść wzrokiem całą okolicę. Poklepałam klacz po spoconej szyi. Co prawda nie zmuszałam jej do szczególnie dużego wysiłku, jednak lipcowe temperatury robiły swoje. Słońce schowało się za chmurami zwiastującymi burzę. Zebrałam wodze i zawróciłam w stronę domu. Nie musiałam nic robić, kobyła sama zerwała się do galopu, gdy tylko naprowadziłam ją na prostą drogę. Co chwilę schylałam się i prostowałam, unikając gałęzi i pajęczyn. Deszcz zaczął padać, gdy powoli zbliżałyśmy się do domu. Przeszłam do stępa, usiadłam głębiej w siodle, wypuściłam nogi ze strzemion. Krople niemrawo uderzały o wszystko dookoła, a wiatr wzmógł na sile, przekrzywiając korony drzew. Maszerowałyśmy powoli, coraz bardziej zbliżając się do bramy. Po obozie wszystko się zmieniło. Ku mojemu zaskoczeniu - na lepsze. Kiedy Bartek i Karolina wyjechali, ja, Tymon, Aśka, Jacek, Gośka, Maja i Michalina musieliśmy uporać się z porządkami i doprowadzeniem zarówno stajni, jak i domu oraz koni do stanu ponownej używalności. Każdy kopytny dostał dwa tygodnie wolnego, zmniejszyliśmy porcje paszy, wydłużyliśmy czas przebywania na pastwiskach. Boksy zostały ponownie pomalowane, siodlarnia uprzątnięta, a pokoje doprowadzone do ładu. To wszystko zajęło nam kilka dni, po których z radością mogliśmy wrócić do jazd, włącznie ze mną, po niemal miesiącu przerwy.
Z rozmyślań wyrwał mnie grzmot. Melodia stanęła na chwilę, unosząc czujnie uszy. Pogłaskałam ją po łopatce i przyłożyłam łydki, aby ruszyła dalej.
- Od kiedy boisz się burzy? - zdziwiłam się, zakładając na głowę kaptur. Trawa szeleściła cicho, kiedy klacz stawiała kolejne kroki, które stały się nieco głośniejsze, gdy wjechałyśmy na podwórze. Już z daleka zauważyłam dwójkę przyjaciół, prowadzących zaciętą dyskusję. Zeskoczyłam na ziemię tuż przy bramie i resztę drogi do stajni pokonałam pieszo, prowadząc Melodię w ręce.
- Czy byłby ktoś łaskaw otworzyć mi drzwi? - zapytałam, stając w miejscu. Tymon i Jacek wyrwani z rozmowy popatrzyli na mnie nieprzytomnie. Przewróciłam oczami. - Drzwi - powtórzyłam, a blondyn natychmiast rzucił się w ich stronę. Szatyn z kolei podszedł do mnie, objął w pasie i razem weszliśmy do środka.
- Ile razy mam cię prosić, żebyś mi mówiła, kiedy jedziesz w teren, albo przynajmniej brała ze sobą telefon - powiedział z wyrzutem, podając mi komórkę. Westchnęłam cicho, odpinając popręg. Zdjęłam siodło i wprowadziłam klacz do boksu.
- Nie mówię ci, kiedy jadę, bo czasem mam ochotę pobyć chwilę sama, a ile razy mówię ci, że gdzieś się wybieram, ty od razu biegniesz siodłać Albatrosa - zaśmiałam się i przerzucając ogłowie na ramię, skierowałam się z rzędem do siodlarni.
- Przepraszam, że się martwię - mruknął, ruszając za mną. - Miałaś tyle wypadków, ile przeciętny człowiek w ciągu kilku lat, nie dziw się, że wolę mieć na ciebie oko.
- Nie dziwię się, ale jednak nawet osoba z moim szczęściem, które jest pomimo wszystko dość spore, bo raczej niewiele osób budzi się po roku w śpiączce, potrzebuje trochę swobody - stwierdziłam, wieszając rzeczy na odpowiednich wieszakach. Przykryłam siodło, zamknęłam drzwiczki i odwróciłam się stając zaledwie kilka centymetrów od chłopaka. Podniosłam wzrok, aby widzieć jego twarz. Uśmiechnęłam się, widząc niezadowoloną minę.
- No przestań, oboje dobrze wiemy, że wolę się pod nikogo nie podporządkowywać.
- Ale mogłabyś czasem posłuchać innych - odparł, na co ja ponownie przewróciłam oczami.
- Nie zachowuj się, jakbyś był moim ojcem - powiedziałam, po czym stanęłam na palcach, aby pocałować go w policzek. Wyminęłam go szybko i wróciłam do Melodii, aby dać jej marchew. Włożyłam przysmak do żłobu, a nogi automatycznie poniosły mnie do domu. Ściągnęłam buty w przedsionku, przemierzyłam korytarz i wbiegłam na górę. Zamknęłam za sobą drzwi i położyłam się na łóżku, wpatrując się w sufit. Nie wiedzieć czemu dostałam zadyszki, a przez urywany oddech słyszałam bicie swojego serca. Postanowiłam chwilę odpocząć, jednak bezczynność zmęczyła mnie już po kilku minutach. Zerwałam się na równe nogi, rzuciłam mokrą bluzę na wieszak i zbiegłam po schodach. Podeszłam do lodówki, rozglądając się po jej wnętrzu za czymś, z czego mogłabym przygotować kanapkę. Nic szczególnego nie znalazłam. Ukroiłam kromkę chleba, posmarowałam ją majonezem, położyłam na niej szynkę i na koniec udekorowałam pomidorem. Zerknęłam zdegustowana na kanapkę.
- Nie zaszalałam - burknęłam, biorąc pierwszy gryz. Postawiłam wodę na herbatę, po czym udałam się do salonu. Zaległam na kanapie z pilotem w ręku, przerzucając cały czas między różnymi programami. Wstałam po kilku minutach, aby zalać przygotowaną już w kubku torebkę. Gotowy napój położyłam na ławie w drodze do półki z DVD. Przez jakiś czas zastanawiałam się, co wybrać, aż w końcu padło na Woody'ego Allena.

Przy wyborze filmu zapomniałam o jednym szczególe - nigdy nie lubiłam komedii romantycznych. Nic więc dziwnego, że obudziłam się dopiero przy końcu, kiedy ktoś stojąc nade mną, starał się przykryć mnie kocem.
- Może lepiej pójdę spać gdzie indziej - szepnęłam zaspana, z westchnieniem unosząc się na łokciach.
- Nie wstawaj, nikomu nie przeszkadzasz - zaśmiał się cicho, wywołując na mojej twarzy uśmiech.
- Miło, że nikt nie przegania mnie w moim własnym domu - prychnęłam, wtulając głowę z powrotem w poduszkę. Oczy ponownie zaczęły się same zamykać, powoli zasypiałam, gdy ni stąd ni zowąd drzwi otworzyły się, z hukiem uderzając o ścianę za nimi.
- Zgadnijcie, kto jedzie w sierpniu na zawody nad morzem! - krzyknęła Gośka, wymachując w powietrzu gazetą.
- Zapewne ta sama osoba, która zapłaci za ponowne malowanie przedpokoju - mruknęłam, patrząc na miejsce, z którym przed chwilą zetknęła się klamka. Dziewczyna syknęła pod nosem i wycofała się powoli z powrotem na zewnątrz. Spojrzałam ze zirytowaniem na Tymona, nadal klęczącego obok mnie.
- Mam za nią iść? - zapytał, na co ja automatycznie kiwnęłam głową. Podniósł się szybko, pocałował mnie w czoło i wyszedł z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi.

***********************************************************************************
Zakończenie trochę zsolone, ale nie wiedziałam, jak to wszystko zacząć.
W każdym razie, witam Was, moi drodzy w kolejnym, szóstym już tomie Horses meaning of life! Muszę wspomnieć, że nie napisałabym tego rozdziału w takim tempie, gdyby nie fakt, że zepsuł mi się komputer. W ciszy, jaką zapewnia stary, dobry Dell pisze mi się znacznie lepiej, niż przy wiecznie huczącym Asusie. Bogu dzięki nie chce się włączyć :) No dobrze, bez przeciągania, pierwszy rozdział nic nie wyjaśnia i tak ma zostać. Dopiero w drugim dowiecie się mniej więcej, co się będzie działo, a fabuła rozkręcać się zacznie... Sama nie wiem kiedy ;-; Obiecuję jednak, że będzie o wiele mniej "zapychaczy" niż w tamtym tomie :D Wyjaśnię również o co chodzi ze słowem "zsolić". Otóż obiecałam pewnej osobie, że nie będę kląć, a przynajmniej się postaram. I Takim oto sposobem każde przekleństwo zastępuję solą c: A teraz, jako, że jutro o siódmej przyjeżdżają cyklinować parkiet, a jest już 23:07, to ja się z Wami żegnam, do miłego usłyszenia :*

5 komentarzy:

  1. Samo to, że się pojawił, zrobiło na mnie dobre wrażenie ;) Już nie będę się czepiać rozdziału jak to będę miała w nawyku przez dobrych kilka dni. Rozdział krótki, zwięzły i na temat. I na koniec te wieści od Gośki *,* Ciekawa jestem czego dokładnie ten tom będzie dotyczył dokładnie.
    Podziwiam cię za to, że tak uparcie piszesz swoje opowiadanie. Oczywiście to dobrze. Chciałabym jeszcze częściej przeczytać coś na twoim drugim blogu. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie spodziewałam sie rozdziału tak szybko. Ale to w sumie plus. Hmmm... niby nic szczególnego sie nie dzieje, a rozdział mi się podoba. Jest taki... inny niż pozostałe... lepszy? Chyba tak.
    Zaciekawiły mnie te wieści od Gośki, strasznie. Czekam na jakieś wskazówki co do fabuły tomu.
    Czuję, że czymś zaskoczysz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam znowu c:
    Jako, że ostatni sezon na JASOL się skończył, wracam jako stała czytelniczka do ponownego czytania i komentowania. Z tym pierwszym jestem trochę uprzywilejowana jak na razie i mam nadzieję, że tak zostanie xd
    Wracając do rozdziału, zawody nad morzem, brzmią iście kusząco, już czekam, aż fabuła się rozkręci c:
    Bez siły na bardziej kreatywny komentarz, żegnam się i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety nie czytałam poprzednich tomów, bo dopiero parę dni temu trafiłam na Twojego bloga. Rozdział bardzo mi się podoba (mimo, że nie zawile się w niem dzieje) Na pewno będę tu często zaglądać! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Każde? Ja myślałam, że tylko pieprz zastępujesz solą xD
    Ciekawa jestem, o czym będzie ten tom. Bo skoro mówisz, że dowiemy się o tym w następnym rozdziale, to chyba nie będzie chodziło o zawody Gośki? A może jednak... Jeśli są nad morzem, to na HMOL znów mogłaby się pojawić Sylwia. Ale nie będę snuć takich domysłów. Zobaczę, co Ty wymyśliłaś ;)

    OdpowiedzUsuń