niedziela, 1 czerwca 2014

Rozdział 35.

Usłyszałam lekkie pukanie do drzwi, jednak nie miałam zamiaru się odzywać. Leżałam tak, jak wcześniej, uparcie lustrując jeden, konkretny punkt na suficie.
- Nie śpisz jeszcze? - zapytał Tymon, wchodząc do pokoju. Odwróciłam głowę w jego stronę, choć tak naprawdę nie interesowała mnie jego obecność. Usiadł obok, a ja znów wlepiłam spojrzenie w pomalowany cement. - Coś się stało?
Prychnęłam z dezaprobatą. Co miałam odpowiedzieć? Wszystko w porządku? Wolałam siedzieć cicho niż kłamać. Zamknęłam oczy, czując dotyk dłoni chłopaka na moim policzku. Mimowolnie się uśmiechnęłam, kładąc głowę na jego kolanach. Przez jakiś czas siedzieliśmy w ciszy, dopóki spokoju nie zakłócił nagły dźwięk otwieranych drzwi. Oboje poderwaliśmy głowy do góry, słysząc, że ktoś wchodzi do pokoju.
- Jadę do Sylwii, zabierzesz się ze mną? - wydyszał Bartek, opierając się o futrynę. Opadłam z powrotem na poduszki.
- Nie dziękuję, ja również jestem człowiekiem, potrzebuję snu - odparłam, mrużąc oczy. Tymon usiadł na brzegu materaca, chowając twarz w dłoniach. Brunet popatrzył na nas z wyrzutem.
- Czy ty naprawdę nie czujesz się winna? - spytał, a Tymon poruszył się niespokojnie w miejscu.
- Nie, ani trochę, na obozie jest czterech opiekunów, dwoje byli na kolacji z innymi, ja jestem na zwolnieniu, a ty pojechałeś, nikomu nawet o tym nie mówiąc. Wina leży raczej po twojej stronie - stwierdziłam z przekonaniem.
- Na zwolnieniu, świetna wymówka.
- Byłem w terenie, jeszcze lepsza - prychnęłam, po czym przetarłam oczy ręką.
- W każdym razie, odpowiedzialność i tak zleci na ciebie, to po części twoja stajnia i to ty byłaś na miejscu, jak słusznie zauważyłaś, mnie nie było - powiedział, na co Tymon bez zastanowienia wstał, zaklął pod nosem i wypchnął chłopaka na korytarz, trzaskając za nim drzwiami.
- Dziękuję - westchnęłam. - Współczuję Sylwii, gorzej wybrać nie mogła. Szatyn położył się obok, przez co oboje zafascynowaliśmy się fakturą sufitu. Po raz kolejny tego wieczoru nastała niezmącona cisza. W końcu, zmęczona dniem, zasnęłam głaskana po włosach i wtulona w jego bluzę.

Następnego dnia obudził mnie Tymon, niespecjalnie, ocknęłam się, kiedy podnosił się z materaca, tym samym pozbawiając mnie z poduszki, którą było jego ramię.
- Dzień dobry - szepnął, kucając przy łóżku. - Śpij, dam sobie radę w stajni.
- Jeszcze czego - mruknęłam i bez najmniejszego ociągania wstałam. Zegarek wskazywał piątą pięćdziesiąt, więc teoretycznie miałam jeszcze dziesięć minut, które przesiedziałam w łazience. Uśmiechnęłam się do własnego odbicia, spinając włosy w wysokiego kucyka. Wyszłam na korytarz w nadzwyczaj dobrym humorze, który poprawił się jeszcze bardziej, widząc, jak chłopak czeka na mnie w kuchni z gotowym śniadaniem. Usiadłam na blacie i pocałowałam go w policzek. Spojrzał na mnie z ukosa, jakby wyrażając tym, że liczył na coś więcej. Wyszczerzyłam zęby, po czym zaczęłam jeść. Po zakończonym posiłku wspólnie ruszyliśmy do stajni z zamiarem wyczyszczenia boksów i nakarmienia koni. Reszta ludzi miała przyjść dopiero za godzinę, więc pojenie i zamiatanie chcieliśmy zostawić im. Najgorsze w końcu odwaliliśmy sami. Po niecałej godzinie wysprzątana była dopiero połowa stajni, a na nową ściółkę czekało jeszcze około piętnastu kopytnych. Z pomocą przyszła Aśka, która jako pierwsza dotarła do stajni, niosąc tym samym niezbędną pomoc. Po uprzątnięciu wszystkich stanowisk, we trójkę poszliśmy do siodlarni po herbatę. Gorący napój zdecydowanie pomógł nam wszystkim zregenerować siły po wysiłku. Opadłam na sofę obok Tymona, sięgając po jedno z ciastek, leżących na ławie.
- Zamierzasz dzisiaj jeździć? - zapytał, a ja spojrzałam na niego z ukosa. Po wyrazie jego twarzy wywnioskowałam, że chciał usłyszeć Nie, jeszcze nie mogę. Po co jednak kłamać, oczywiście, że miałam zamiar, jednak musiałam przyznać - nie mogłam. Choćbym nie wiem jak chciała, miałam kategoryczny zakaz jazdy co najmniej do końca tygodnia. Pokręciłam głową z ciężkim westchnieniem. Chłopak objął mnie ramieniem i potrząsnął pokrzepiająco. - Jakoś wytrzymasz - powiedział, a ja uśmiechnęłam się lekko. Aśka popatrzyła na nas delikatnie się krzywiąc i uniosła brew. Zacisnęła palce mocniej na kubku i odwróciła się, słysząc dźwięk silnika na podjeździe.
- O, to pewnie Jacek, możesz już iść, nie będziesz zmuszona, by tak wymownie na nas spoglądać - stwierdziłam, a ona przewróciła oczami i zamknęła za sobą drzwi, które po chwili i tak się otworzyły. Do pomieszczenia wpadł Bartek, już na powitanie krzycząc. Najpierw zwrócił się do mnie ze słowami, żebym uważała, co się dzieje wokół mnie, a następnie bez pardonu zaczął wyzywać Tymona począwszy na idiocie, skończywszy na skurwielu wzbogaconym dodatkowymi epitetami. Zapewne, gdyby w pobliżu nie było mnie ani Aśki, od razu doszłoby do rękoczynów.
- Wyjaśni któryś o co chodzi? - wtrąciłam się w końcu, zdenerwowana nagłym nalotem obelg.
- Co się dzieje? Żarty sobie stroisz? Rozmawiałem z Sylwią, chciała ci powiedzieć, że jedzie w teren, nie wątpię, że zatrzymałabyś ją, ale skoro spałaś, poszła od razu do stajni i kogo poinformowała? Tymona rzecz jasna! Który najzwyczajniej w świecie ją olał! - krzyczał, a ja automatycznie zerknęłam w bok.
- Gdybyś jeszcze nie zaważył, kiedy ty pojechałeś w teren, ktoś musiał zając się stajnią, a dokładne wymierzenie wszystkich porcji, podanie suplementów i odpowiedniej ilości owsa zajmuje więcej uwagi niż jedna z obozowiczek, zresztą, skoro jechała w teren, to założyłem, że uzgodniła to z którymś z was, nie biorę większej odpowiedzialności za to, co się tu dzieje - odparł ze spokojem, a twarz Bartka zmieniła się z różu w ciemne bordo.
- Jasne, najlepiej zwalić winę na innych! Gdybym nie obiecał czegoś Sylwii już leżałbyś na podłodze - warknął, na co szatyn odpowiedział śmiechem.
- Nie pozwalaj sobie, skoro to twoja dziewczyna, to czemu ją zostawiłeś? - zapytał, wstając.
- Odpuść sobie wywody, na moim miejscu zrobiłbyś Werze dokładnie to... - nie zdążył dokończyć. Tymon najzwyczajniej nie wytrzymał w wyniku czego jego pięść skierowała się wprost na nos Bartka, który upadając uderzył przy okazji w stół. Razem z Aśką popatrzyłyśmy po sobie i bez wahania postanowiłyśmy interweniować. Ja odciągnęłam jednego na bok, a on powstrzymała drugiego przed wstaniem z zamiarem zemsty. Wyszłam z chłopakiem przed stajnię, gdzie razem usiedliśmy na ławce.
- Mogłeś powstrzymać nerwy.
- Mógł powstrzymać słowa - odparł natychmiast, odchylając głowę w tył. - Nie słyszałem jej. Uznałem, że pyta o coś nieważnego, jakąś głupotę, typu jak nazywa się ten i ten koń, machnąłem ręką, żeby sobie poszła, najwyraźniej uznała to za zgodę - powiedział, chowając twarz w dłoniach.
- Nie obwiniaj się - szepnęłam, opierając głowę na jego ramieniu. - To nie twoja wina, Sylwia jest prawie dorosła, powinna być bardziej odpowiedzialna, w końcu, kto normalny wyjechałby w zimie, w teren, o którym nie ma pojęcia? - starałam się go pocieszyć, jednak na każde moje słowo z zapałem kręcił głową. Po chwili wstał i wrócił do siodlarni, mijając się w drzwiach z zakrwawionym Bartkiem.
- Mówiłem, uważaj, co się dzieje wokół - warknął, odchodząc w stronę auta. Odwróciłam wzrok, wbijając wzrok w las. Przez jeden obóz, wszystko skomplikowało się tak mocno, że nie poznawałam własnego życia, czułam się, jakbym była zupełnie kimś innym. Jedyne o czym marzyłam, to powrót do codzienności.

***********************************************************************************
Hejka. Rozdział taki no. Podoba mi się :D Tylko pięć do końca, o Jezu, jak się cieszę... Już mam tyle pomysłów na następny tom... DZIĘKUJĘ ZA WENĘ, BOŻE! Od razu uprzedzam - nie wiem, czy w tym tygodniu coś napiszę, bowiem mam zawalony cały tydzień cholernymi poprawami ocen. Chcę wyciągnąć chociaż na 4.50, może się uda. W każdym razie, byłam dzisiaj u Figi :3 Kucyk geniusz. Lonżowałam ją dwadzieścia minut, nie chciałam dłużej ze względu na stan jej kopyt oraz fakt, że ruchu i tak ma dużo - w końcu niemal ciągle chodzi po pastwisku. Ale, co dla mnie ważniejsze, podała nogi! :D Udało mi się przekupić ją marchewką XD Osiągnęłam swój pierwszy cel, ale chyba już mnie nie lubi, bo wyrwałam jej kleszcza z nogi, znów mnie prawie skopała, chybiając zaledwie kilka centymetrów od brzucha :P Także no, wracam do geografii. Na koniec dodam, że rozdział miał być w piątek, ale nie mam motywacji w trzech komentarzach, naprawdę tęsknię za czasami, kiedy było ich... 10 ;-; No cóż, życie. Dobranoc Miśki, możliwe, że usłyszymy się dopiero w czwartek/piątek, więc bądźcie proszę cierpliwi, choć już chyba mało kto czeka na ciąg dalszy :*

8 komentarzy:

  1. Ja czekam ;P Mi również rozdział się podoba ;) Ach ten Bartuś. Troszkę mu się oberwało. No, ale w końcu miał trochę za dużo do powiedzenia i Tymon nie wytrzymał. Dobrze, że były tam dziewczyny. Tak poza tym mi do wyciągania została matma i chyba tyle. No więc to tyle i czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No ja też czekam. I tak szczerze mówiąc, pomysł z obozem nie był najlepszy. Jest teraz trochę nudno i już się nie mogę doczekać końca. Oczywiście takie jest moje zdanie, nikt nie musi sądzić tak samo. Mimo to rozdział długi i ciekawy, dużo opisów i to są największe plusy. A i trochę razi mnie w oczy ten cement ;p Szczególnie, że jest to pokój a nie piwnica. Bardziej by pasował tynk. Ale już mniejsza. Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad takim chłopakiem z opowiadania, chyba miał na imię Michał. Posiadał takiego srokacza i wygrał hubertus. On się jeszcze pojawi? Dobra, tyle ode mnie. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział, nie mogę doczekać się dalszej części.Dla mnie obóz, to super pomysł.Na nich jest zawsze zabawnie.Pisz szybko ciąg dalszy, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie no, bardzo mi się podoba. Tylko mam nadzieję, że już skończa ten obóz bo trwa już parę miesięcy xD (tak, wiem, przesadzam)
    Już nie lubię Bartka. W sumie, to Tymon mógł mu bardziej przyłożyć.
    Oj tam, komentarzy nie ma bo teraz takie czasy, że się nikomu nie chce :/
    Ważne, że piszesz genialnie i tak ma pozostać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rzeczywiście świetnie. Żal mi Bartka xD Trudno mu się dziwić, że się zdenerwował. Ale to on se w teren pojechał...
    Właśnie zauważyłam, że każdy Twój tom ma 40 rozdziałów. Gratuluję zorganizowania. U mnie to taka rosyjska ruletka XD Ciekawa jestem, jak ten tom się skończy. Jak wszyscy potem wrócą do codziennego życia? No cóż, zobaczymy ;)
    Już ja bym Cię zmotywowała... Ale usunęłam GG z tableta i telefonu, a nie będę przeklinać w ogólnowidocznym komentarzu. Więc tym razem nie pomogę :/

    OdpowiedzUsuń
  6. No no, już 5 tom *-*
    Swietne :33
    Db że Tymon mu przywalił ;-; Suuuuupcio ;D
    Czk na next ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział super(I dobrze, że Tymon mu przywalił) Chciałam też nadmienić, że piątek jest, a rozdziału nie ma ;)

    OdpowiedzUsuń