piątek, 8 maja 2015

Rozdział 22.

Obudziłam się nie za sprawą deszczu, uderzającego o dach, ani budzika. Przez chwilę nie mogłam określić, co tak właściwie mi nie pasowało, dopóki nie poczułam, jak Tymon wiercił się, leżąc na moim brzuchu. Przewróciłam oczami, wzdychając ciężko i starając się wygramolić spod jego ciała. W odpowiedzi otrzymałam jedynie niezadowolony jęk i zacieśnienie uścisku na mojej talii. Zaśmiałam się cicho, starając się odsunąć go od siebie, jednak moje próby na niewiele się zdawały. Nie reagował na żaden gest z mojej strony, najwyraźniej za wszelką cenę chcąc pozostać w łóżku.
- Rusz się wreszcie, skończony leniu - burknęłam, uderzając go lekko w głowę. Po raz kolejny mnie zignorował i jedyną reakcją na mój ruch okazał się niezrozumiały pomruk. Westchnęłam ciężko, zastanawiając się, co właściwie miałam do zrobienia. Po pierwsze, choć nie chciałam, musiałam znaleźć Karolinę i ponownie omówić z nią całą tą sytuację, która w moich oczach była zupełnie absurdalna. Jak mogła w ogóle pomyśleć, że zgodziłabym się wystawić Melodię do szkółki? Może i niekiedy odczuwałam zawroty głowy spowodowane jej niegdysiejszym urazem, jednak rozumu mi nie odebrało.
Z trudem przekręciłam się na bok, sprawiając, że Tymon niemal spotkał się z ziemią. Niestety, zdążył podeprzeć się na materacu, wciąż leżąc na mnie. Naprawdę był ciężki, mógłby schudnąć, nie obraziłabym się.
- Chcesz mi połamać żebra? - zapytałam, starając się raz na dobre wygramolić spod jego ciężaru.
- Pyta osoba, która przed chwilą prawie zrzuciła mnie na ziemię, bardzo logiczne - prychnął, w końcu przemieszczając się na drugą stronę łóżka. Odetchnęłam z ulgą i natychmiast się podniosłam, chcąc uniknąć kolejnego ataku na moją osobę. Podeszłam do szafy, aby wybrać ciuchy. Choć normalnie zajmowało mi to mniej niż minutę, tego poranka postanowiłam przywiązać do tego większą wagę. Dlaczego? Głównym powodem była pogoda, która wcale nie zachęcała do opuszczania ciepłego wnętrza domu. Do tego dochodził fakt, że w stajni czekała farbowana, zdecydowanie zbyt bogata idiotka.
- Dlaczego nie możemy jeszcze pospać? - dotarł do mnie naburmuszony głos. Przewróciłam oczami, ponownie odwracając się w jego stronę. Wciąż leżał w połowie okryty kołdrą, przyciskając brodę do poduszki. Mrużył oczy nie tyle ze zmęczenia, co przez grzywkę, nachalnie opadającą na jego czoło. Wyglądało na to, że był zbyt leniwy, by chociażby sięgnąć do swojej twarzy. Z cichym westchnieniem i lekkim uśmiechem na twarzy podeszłam do niego i nachyliłam się nad łóżkiem, aby odgarnąć jego włosy.
- Nie zamierzam dzisiaj spać, mam za dużo do załatwienia w związku z niebieskowłosą zdzirą - zauważyłam, a w odpowiedzi otrzymałam niezadowolony jęk; coś w stylu skrzypiących drzwi. Pokręciłam głową i ponownie położyłam się na chwilę, tylko po to, żeby złożyć krótki pocałunek na jego usta. Zanim jednak zdążyłam się ponownie podnieść z miejsca, on zaskoczył mnie kompletnie, zawisając nade mną i przygważdżając moje ręce do materaca.
- Wolisz jej towarzystwo niż moje? - Zaśmiałam się, widząc jego obrażoną minę. Udawana zazdrość w jego wykonaniu zdecydowanie potrafiła rozbawić. Szczególnie, gdy kierował ją do tak absurdalnego przykładu.
- Tak, zdecydowanie wolę spędzać czas z cholerną dziunią, która chciała dać mojego konia do pieprzonej szkółki. Jak w ogóle mogłeś pomyśleć, że kiedykolwiek wybrałabym ciebie zamiast jej? Masz chyba zawyżone mniemanie o sobie, mój drogi - powiedziałam, wiercąc się pod jego uściskiem, zdecydowanie nie podobało mi się, gdy coś, w tym wypadku ktoś mnie krępował.
- Dziwisz się? Skoro moja narzeczona wciąż zapewnia mnie o tym tak często, nie może być inaczej - położył nacisk na "narzeczona", na co przewróciłam oczami.
- Nie wątpię, w końcu kręci się przy tobie tyle kobiet... można być zazdrosnym - przekrzywiłam lekko głowę, mierząc się z jego zielonymi tęczówkami. Nie minęło kilka sekund, gdy nachylił się i złożył na moich ustach pocałunek.
- Tyle kobiet, a ja wybrałem skończoną zazdrośnicę - mruknął cicho, a ja korzystając z jego nieuwagi, wyrwałam rękę z uścisku i uderzyłam go w ramię, czego natychmiast pożałowałam. Tym gestem zaburzyłam bowiem jego równowagę, przez co runął na mnie, ponownie przygniatając mnie swoim ciężarem. Zaśmiałam się cicho, jednak po chwili przerodziło się to w istne darcie i błaganie o litość, gdy w ramach odwetu zaczął mnie łaskotać. Ile on miał lat? Dwadzieścia trzy czy trzynaście?
- Przepraszam, że przeszkadzam! - usłyszeliśmy wysoki jazgot dochodzący spod drzwi. - Ale tak się składa, że praca wzywa. Na pieprzenie będziecie mieli czas potem, teraz do stajni, pierwsi klienci przyszli, ty zajmiesz się starszymi, Tymon niech weźmie młodszych, wierzę w jego cierpliwość bardziej niż w twoją hipokryzję.
- Ja tu jestem, nie musisz mówić o mnie w trzeciej osobie - odezwał się chłopak, siadając i mierząc wzrokiem Karolinę. Ona z kolei zaplotła ręce na piersi i zwilżyła wargi, uparcie próbując zatrzymać spojrzenie na twarzy szatyna i nie spuszczać oczu na jego nagi tors.
- Świetnie, więc wszyscy znają swoją rolę, bierzcie się wreszcie do roboty - burknęła i zerkając na nas po raz ostatni, opuściła pokój.
- Nie wiem czy się śmiać, czy płakać - skwitowałam tą sytuację westchnieniem, po czym bez ociągania wstałam z miejsca, aby wreszcie przygotować się na resztę dnia. Dnia, który zapowiadał się wyjątkowo paskudnie.

- Czyli twoim zdaniem mam z nimi jechać w teren, żeby sprawdzić ich umiejętności? - powtórzyłam słowa Karoliny w formie pytania, nie będąc pewną, czy na pewno dobrze wszystko zrozumiałam. Do grupy, którą mi przydzielono, należały cztery osoby: trzy koleżanki, które obgadywały wszystko i wszystkich oraz chłopak, wywalający język na widok jakiejkolwiek przedstawicielki płci przeciwnej. Zastanawiałam się, czy był świadom, że żadna z przedziału dziewiętnaście - dwadzieścia dwa nie była zainteresowana marnymi podrywami szesnastolatka z trądzikiem.
- Wszyscy potrafią galopować, więc w czym problem? - wyrzuciła ręce w górę, przerzucając kolejne strony w swoim notesie.
- A sprawdziłaś, czy rzeczywiście to umieją?
Dziewczyna spojrzała na mnie, zamykając gwałtownie terminarz i wspierając dłonie na biodrach. Oto właśnie zapowiedź bezsensownego wykładu.
- Dlaczego miałabym im nie wierzyć? Cała grupa jednogłośnie stwierdziła, że chce jechać w teren, więc twoim zadaniem jest sprawić, żeby w teren pojechali. Tyle w temacie.
- Więc co mam według ciebie zrobić? Załatwić sobie różdżkę i nauczyć ich jeździć w kilka sekund? Może jeszcze wysuszyć podłoże i przekazać deszczowi, że ma przestać padać? W takim razie zapraszam, możemy tańczyć, śpiewać i błagać, żeby skończyło lać, wtedy rozpatrzę wyjazd poza ujeżdżalnię na poważnie. Nie jestem cudotwórcą - warknęłam, a na jej twarzy pojawił się krzywy uśmiech. Nie wiedzieć czemu, nagle naszła mnie ochota, aby raz a porządnie pokazać jej, że nie będzie rządzić wszystkim i wszystkimi. Wolałam jednak zostawić to na później i nie robić afery, gdy wokół znajdowało się tyle ludzi.
- Mówisz, że nie jesteś cudotwórcą; z jednej strony ci wierzę, gdybyś nim była, nie wyglądałabyś tak. Z drugiej jednak, jakimś cudem nosisz na palcu pierścionek od obiektu westchnień całej okolicy, więc użyj swojej mocy jeszcze raz, może i teraz to załatwi sprawę - prychnęła i choć jej uwagi zapewne miały mnie urazić, jedynie mi pochlebiały. Przeszkadzał jej mój wygląd? Świetnie! Mi jej widok również działał na nerwy, więc byłyśmy kwita. Co do drugiej części jej wypowiedzi... Sama zastanawiałam się, co tak właściwie skłoniło Tymona do oświadczyn. Ba! Co w ogóle popchnęło go do rozpoczęcia związku ze mną.
Na samą myśl o naszym pierwszym pocałunku na mojej twarzy zakwitł delikatny uśmiech, co najwyraźniej zdenerwowało koleżankę naprzeciwko.
- I co się szczerzysz?
- Nawet nie wiesz, jakie to przyjemne uczucie, wiedzieć, w ilu aspektach życia mi zazdrościsz. Powinnaś w końcu coś ze sobą zrobić. Proponuję znaleźć innego Tymona - zaśmiałam się pod nosem, po czym prężnym krokiem opuściłam siodlarnię, kierując się w stronę boksów, umieszczonych na końcu korytarza. O zgrozo, już z daleka zobaczyłam te trzy dziewuchy.
- Dobra, ludzie, żadnego terenu - klasnęłam radośnie w dłonie, zwracając na siebie uwagę całej dzieciarni.
- A to kto? - A do tej pory myślałam, że tylko Karolinę stać na tak zbulwersowany ton bez żadnej większej przyczyny.
- Ktoś, na kogo nie powinnaś się patrzeć w taki sposób - mrugnęłam do blondynki, na co ta parsknęła śmiechem. - Dodatkowo jestem waszym instruktorem, opiekunem na czas pobytu w stajni, jedną z właścicieli oraz osobą, która powie wam, że nie potraficie myśleć, jeśli chcecie jechać w taką pogodę gdziekolwiek poza halę. Na jeździe będą jeszcze dwie dziewczyny, wy siodłacie konie, Inga, Igra, Randbor i Śmiałek, podzielić się jak kto chce, nie ingeruję - powiedziałam i machnęłam ręką, aby w końcu się rozeszli.
- Ty naszą instruktorką? - Czyli jednak dzieci potrafiły być bardziej irytujące niż myślałam. Ile ona miała lat? Dwanaście? Może trzynaście? - W takim razie najpierw nam pokaż, czego możesz nas nauczyć, wyciągnij maksimum, o ile w ogóle masz własnego konia.
Niby słownictwo miała w miarę bogate, ale okazała się znacznie głupsza niż przewidywałam. Czy ja przed chwilą nie mówiłam, że jestem współwłaścicielką?
- Na hali za dwadzieścia minut, bez koni, dawno nie trenowałam, dobrze, że mnie do tego motywujesz. Co do konia... Mam do wyboru dwa, wolicie oglądać pracę na płaskim czy skoki?
- Po co o to pytasz? To raczej oczywiste, że ciekawiej się patrzy na parkury - dziewczyna wywróciła oczami, kiedy ja za wszelką cenę starałam się utrzymać uśmiech na swojej twarzy.
- Wspaniale, w takim razie Tabun - mruknęłam bardziej do siebie niż do nich i nie odzywając się więcej, wróciłam do siodlarni po sprzęt. Zapowiadała się ciekawa jazda.

************************************************************************************************************************
Czyli kolejne przeprosiny! Przecież tak dawno tego nie robiłam, trzeba nadrobić, cnie. Więc:
Przepraszam, że rozdział jest jaki jest.
Przepraszam, że nie było mnie pierdolone 11 dni.
Przepraszam, że kompletnie to zlałam.
Przepraszam wszystkich, którzy mimo wszystko czekali, czekają i być może czekać będą.
Ogólnie, miałam strasznie dziwny tydzień. Zacznijmy od tego, że w piątek byłam w terenie i notkę miałam napisać po nim, ale jak poszłam spać, to pierdolę od 17 do 14:30 XDD Porter mnie porządnie przećwiczył (bo konie z ADHD są ekstra), więc zakwasy były gwarantowane c: Zobaczymy, czy jutro pojadę, czy nie, bo jeszcze nic nie wiem.
Poniedziałek konkurs, wtorek angielski, środa znajomi, czwartek angielski, a dziś piątek i sama nie wiem, kiedy mi ten tydzień minął, przysięgam. Postaram się dodać coś w weekend, ale zobaczymy, jak to wyjdzie.
Poza tym, hej! Tak dawno nie opisywałam jazdy, wypada to w końcu nadrobić, prawda? :D
Kocham Was tak samo mocno jak zawsze ❤

4 komentarze:

  1. Super rozdział. Przez 11 dni codziennie patrzyłam na twojego bloga z nadzieją że coś się pojawi. Poza tym masz rację. Konie z ADHD są najlepsze :). Sama mam takiego konia i od 3 lat nie liczę ile razy miałam kontuzje zakwasy upadki itd.. Postaraj się jak najszybciej napisać rozdział. Uzależniona jestem XD.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny, tak jak zawsze. Codziennie zaglądałam, no i bum! Jest! :)
    Super by było gdybyś coś jeszcze w ten weekend wstawiła, ale czas to pieniądz, cnie? :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże jestem suką. nie przyjaciółką :c Ja nie wiem, jak Ty ze mną wytrzymujesz, poważnie, no bo, kurde, obiecałam, że pod każdą notką będzie komentarz, co totalnie zlałam i omg jestem wredną pizdą wietnamską z Wietnamu :C Nawet w Twoim opowiadaniu mój odpowiednik jest pizdą, mój Boże :c Ale nie, ja nie jestem farbowana, nie mam niebieskich włosów ani nie jestem bogata C: (powiedziała osoba nosząca się w Air Maxach i markowych ciuchach, omg) I na odpowiedź Weroniki - Tymek ma trzynaście, lel. Wiesz, według mojej babci trzeba szukać faceta co najmniej 6 lat młodszego. Trzynastolatek to idealny partner dla Wery! A dla nas kto? Ośmiolatek :') Dobre i tyle, prawda? A tak btw, wytłumacz mi to zdanie: 'pierwsi klienci przyszli, ty zajmiesz się starszymi, Tymon niech weźmie starszych, wierzę w jego cierpliwość bardziej niż w twoją hipokryzję.' Co, kurwa? Chyba nie zrozumiałam, ok XD A ja jestem cudotwórcą, ot co. Nie no, tylko trójkąt z okiem, ok :c To przykre, pierdolony trójkąt jest ode mnie mądrzejszy. Rzycie. O ILE W OGÓLE MASZ KONIA. Jaka szmata, ja jebię. Myślałam, że Jenny jest wredna, ale no kurwa XD I Karolina jest zazdrosna :c Nie ja, rzecz (chciałam napisać 'żecz', Matko Boska, koniec ze mną) jasna, tylko ta wredna pizda (też jestem pizdą :(((( ) Pokaż im, na co ją stać. Od kiedy Tabun jest jej? Matko Boska, coś mi się jebie. Dobra, kończę tą rozprawkę, ily Misiu i masz moje słowo, że więcej takiej sytuacji nie będzie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Lmao, wziął młodszych, tylko mi się pojebało XD
      2. Błagam, pisanie o sukach to mój fach!
      3. Weronika jest właścicielką Tabuna od pierwszego tomu, cieciu XDDD
      Nazwij się szmatą jeszcze raz, to Ci pierdolnę. Tymon, fakt, ma trzynaście lat, jest młodszy ode mnie. I nie martw się, pokaże jak to się robi, pff. Nie będą się gnojki panoszyć ;//

      Usuń