środa, 22 października 2014

Rozdział 9.

Nie wiedzieć czemu, Bartek nie mógł na nowo zaaklimatyzować się w stajni, podobnie zresztą, jak Equador. Co prawda zawsze był nieco niespokojny, ale nigdy nie zauważyłam, żeby gryzł lub kopał. Najwyraźniej zmiana otoczenia nie służyła mu na dobre. Nadal nie przestawało padać, co dodatkowo tylko utrudniało kontakty ze znajomymi. Wszyscy byli ponurzy, ospali, bez chociażby najmniejszego entuzjazmu do życia. Nawet konie nie miały ochoty współpracować, zwłaszcza Melodia. Zawody zbliżały się wielkimi krokami, a nagle wszystko szło coraz gorzej i raczej nie miało zamiaru się poprawić. Z prognoz wynikało, że pogoda przez najbliższe dni w całej Polsce wyglądać miała podobnie. Szaruga dawała się we znaki coraz mocniej i mocniej. Bezustanne deszcze nasiliły się do tego stopnia, że woda dostawała się na małą halę, przysparzając kolejne problemy. Nawet natura nie chciała współgrać z naszymi planami.
Krople powoli spływały po szybie, zostawiając na niej długie smugi. Ciarki przechodziły mnie za każdym razem, gdy wiatr huczał na strychu. Popijałam herbatę, planując resztę wieczoru. Wyglądało na to, że spędzę go pod kocem, czytając byle jaką książkę. Miałam tylko nadzieję, że znajdę w domu jeszcze coś, czego nie przewertowałam. Zdecydowaną większość powieści, które znaleźć mogłam na wszelkich półkach i regałach miałam już za sobą i wolałam do nich nie wracać.
- Można? - usłyszałam z korytarza, dobrze znany, lekko zachrypnięty głos. Odwróciłam się w stronę Tymona, unosząc delikatnie kąciki ust. Nie czekał na odpowiedź, podszedł do mnie, usiadł obok i objął ramieniem. Oparłam głowę na jego ramieniu, patrząc wgłąb pokoju. - Co jest? - zapytał niemal szeptem, cały czas zerkając na mnie kątem oka.
- Najpierw migrowali, teraz wracają, nie widzę w tym sensu - mruknęłam, odkładając kubek na szafkę przy łóżku. - Karolina, Bartek, jeszcze trochę i Patrycja znowu się wprowadzi - zauważyłam, przymykając lekko oczy.
- Akurat jeśli o nią chodzi, to nie widzę przeciwwskazań - stwierdził, a ja spojrzałam na niego, unosząc brew. - Ją chyba lubiłaś.
- No tak, do niej rzeczywiście nic nie miałam - jedna z nielicznych, dopowiedziałam w myślach, uśmiechając się. Odsunęłam się od chłopaka, przeciągając się sennie.- Chodź karmić konie - powiedziałam i z lekkim opóźnieniem podniosłam się z miejsca. Razem z Tymonem udaliśmy się do paszarni. Ulewa chwilowo zmieniła się w mżawkę, ułatwiając nam tym samym rozdawanie paszy. Pomimo wszystko bezustannie narzekałam na niefortunny obrót spraw. Kilka dni przed zawodami, a tu taka pogoda. Na dodatek nic nie idzie po mojej myśli. Nowa marynarka choć zamówiona dwa tygodnie wcześniej, nadal do mnie nie dotarła, podobnie zresztą jak czaprak i nauszniki. Pierwsze zawody od dłuższego czasu, więc miałam nadzieję, że wszystko będzie wspaniale. Przeżyłam więc niemiły zawód, gdy okazało się, że sprawy nabrały inny obrót.
- Zanudzam cię, prawda? - zapytałam nagle, widząc jak apatycznie chłopak nasypuje owsa do żłobu. Podniósł wzrok i spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Nie, wcale - pokręcił głową, szczerząc zęby. Nigdy nie byłam w stanie rozpoznać, kiedy kłamie, ale tym razem byłam niemal pewna, że mówił szczerze. - Szczerze powiedziawszy, to ostatnio tak mało ze mną rozmawiasz, że miło wysłuchać chociażby twoich narzekań - zaśmiał się, a na jego policzkach pojawiły się dołeczki.
- Z tobą i tak rozmawiam najwięcej spośród znajomych - obruszyłam się, napełniając kolejną miarkę.
- Czuję się zaszczycony tym faktem - odparł z nienaturalną powagą. Pokręciłam głową z dezaprobatą. Niestety musiałam przyznać mu rację. O wiele rzadziej prowadziłam jakiekolwiek dyskusje, mocno zaniedbywałam kontakty z innymi, miałam jednak nadzieję, że uda mi się je poprawić po zawodach, chwilowo moje priorytety wyglądały zgoła inaczej.

*********************************************************************************
Przepraszam, wiem, jest beznadziejne, a o długości nie wspomnę, ale no kurde. Szkoła, szkoła, szkoła ;-; Wracam do domu koło 19-20 i nie mam żywcem czasu pisać. Wybaczcie mi błędy, powtórzenia i monotonność. Obiecuję poprawę. Następny postaram się napisać w piątek, zawody niedługo c: Także, no. Późno już, bez gadania, dobranoc, naprawdę przepraszam :c

1 komentarz:

  1. Rozdział podoba mi się, ale taki jakby o niczym. Dobrze, że niedługo będą zawody ;) Jak to wracasz do domu o 19-20? Ja jestem 15-16 ;D I też wgl nie mam czasu na pisanie ;/ Ale dzisiaj na Thei o 19:19, nie wiem czy czytasz pojawi się nowy rozdział ;)
    Serdecznie zapraszam ;) http://thea-i-magnus-mroczny-swiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń