środa, 2 lipca 2014

Rozdział 38 + God, don't tell me I'm dreaming...

Jak to możliwe, że Karolina posunęła się aż tak daleko? Nigdy nie przypuszczałabym nawet, że jest w stanie zrobić coś takiego. "Pożyczyć" konia na jazdę bez zgody właściciela? To... Na pewno bardziej prawdopodobne, niż gdyby miała prosić o pozwolenie, uświadomiłam sobie nagle. Właściwie, po niej można było spodziewać się wszystkiego. Próbowała chyba na wszelkie możliwe sposoby zepsuć mi życie. Nawet jeśli nie całe, to jego pozytywne strony. Niestety, byłam na nią skazana aż do końca obozu, a potem... No cóż, nie chciałam jej widzieć w tej stajni już nigdy więcej. Nie tylko jej zresztą. Nie miałam ochoty patrzeć na kogokolwiek, z osób zebranych aktualnie na posiadłości.
- Tylko trzy dni, w sumie dwa, dasz radę - szepnęłam pod nosem, wbijając wzrok w pościel, na której siedziałam.
- Jasne, że dasz - usłyszałam głos, należący oczywiście do Tymona. Kto inny mógłby mieć tak doskonałe wyczucie czasu? Uśmiechnęłam się lekko, gdy podszedł do łóżka i usiadł koło mnie, głaszcząc mnie po plecach. Położyłam głowę na jego ramieniu. Był jedyną osobą, która potrafiła mnie pocieszyć, choćby sytuacja była nie wiadomo jak trudna. Nie musiał robić dużo, wystarczyło, że po prostu wiedziałam, że mam go gdzieś obok, że mogę na niego liczyć. Ten fakt dawał mi swego rodzaju poczucie bezpieczeństwa, stateczności. Poczucie, że mam wsparcie.
- Po tym wszystkim, biorę urlop od robienia czegokolwiek - powiedział, a ja nie powstrzymałam cichego prychnięcia.
- Idę z tobą - szepnęłam, po czym odruchowo westchnęłam. Czułam się przytłoczona wszystkim, co się wokół mnie działo. Ten obóz nie powinien mieć miejsca. Stajnia, pomimo swojej wielkości, nadal była prywatna. Owszem, była możliwość pensjonatu, jednak właściciele sami zajmowali się końmi, więc nie mieliśmy na głowie nikogo. Nie prowadziliśmy szkółki, nie szukaliśmy jeźdźców. Dlaczego nie mogło być tak, jak kiedyś? Z powodu jednej osoby, której pomimo wszelkich starań nie dało się pozbyć. Czy to nie zakrawa o absurd? Z powodu jednej, niezwykle aroganckiej dziewczyny mieliśmy więcej problemów niż podczas trzech lat,od kiedy tu mieszkałam. W życiu nie przypuszczałam, że poznam bardziej konfliktową osobę niż Amy... że w ogóle taka istnieje. Jednak, no cóż, najwyraźniej nie musiałam czekać długo.

- Wolta w lewo i popuść jej wodze - powiedziałam do jednej z dziewczyn, prowadząc jazdę dla średniozaawansowanych. Wykonała polecenie błyskawicznie, tym samym pozwalając reszcie grupy dołączyć do Irgi. Przejechałam końcówką bata po ziemi, nie wiem w sumie, po co go trzymałam. Chyba tylko dla zasady. Przenosiłam wzrok kolejno z jednego jeźdźca, na drugiego. Nie było źle. W niecałe dwa tygodnie dużo się nauczyli. Co prawda dużo jeszcze przed nimi, jednak cieszyłam się, że udało się doprowadzić ich do etapu galopu
- Na chwilę do stępa, Inga, Irga do środka, reszta na ścianę i w narożniku zagalopowanie.
 Dziewczyny wykonały polecenia błyskawicznie. Dwie stępowały w środku, a reszta, tak jak prosiłam natychmiast ruszyła kłusem, aby przyspieszyć w rogu. Większość grupy miała dobre dosiady, więc nie miałam za dużo do powiedzenia. Z mojej  strony usłyszeć można było jedynie uwagi typu "pięty w dół" czy też "odchyl się w tył". Po kilku okrążeniach uśmiechnęłam się pod nosem i kazałam zamienić się miejscami.
- Przyłóż jej mocniej wewnętrzną łydkę, żeby nie uciekała w moją stronę. - Odruchowo podniosłam bat, tym samym pomagając dziewczynce w utrzymaniu się na ścieżce. Od razu jednak upuściłam przedmiot z powrotem na ziemię, nie mając nawet zamiaru pomagać w taki, a nie inny sposób.
- Trzymaj zewnętrzną wodzę, bo zaraz ci zwieje, łydki mocne i siedź głębiej, niech czuje, że jednak ma kogoś w siodle - wymieniłam po kolei, a Julia, bo chyba tak miała na imię, natychmiast poprawiła wszystko, o czym wspomniałam.

Po jeździe byłam, uznajmy, zadowolona, zarówno z dziewczyn, które spisały się bardzo dobrze, jak i z samej siebie, bo w gruncie rzeczy ta jazda była jedną z bardziej udanych. Wyszłam na korytarz, wzrokiem szukając Tymona. Po co? Najwyraźniej rzeczywiście dawał mi swego rodzaju poczucie bezpieczeństwa. W końcu dostrzegłam w tłumie jego kurtkę, zanim jednak zdążyłam wykonać chociażby jeden krok, drogę zagrodziła mi Karolina.
- Hodito chodził pod jakimś gnojkiem z początkującej, zadowolona? - zapytała, a ja popatrzyłam na nią z dezaprobatą.
- Powiedziałam do końca obozu, nie na jedną jazdę - zauważyłam z uśmiechem, na co ona tylko się skrzywiła.
- Nie jesteś tu po to, żeby rozdawać kary.
- A ty nie jesteś tu po to, żeby mi rozkazywać, więc łaskawie zejdź mi w końcu z oczu - warknęłam, wyminęłam ją i skierowałam się w tą samą stronę, w którą przed chwilą poszedł Tymon.

***********************************************************************************
Notka dopiero dzisiaj. Jest 2 lipca. 18 dni do obozu. 29 do moich urodzin. Równe 30 do pierwszego sierpnia i 3 do urodzin przyjaciółki. Tyle liczb, tak ich wiele... Ale co z tego, skoro musiałam zbierać się do rozdziału przez dwa dni, bo... Nadal nie wyszłam z szoku. Suma wyżej podanych liczb to 82. Tyle wyświetleń miałam po pierwszym tygodniu. Potem tysiąc, drugi, trzeci... I tym sposobem doszliście do czterdziestu tysięcy wyświetleń. I teraz, zapytam Was po raz nie wiem już który, prawdopodobnie czterdziesty, czy Wy, moi drodzy, zwracam się tutaj do wszystkich odwiedzających tego bloga, jesteście poczytalni? Pytam o to przy każdym kolejnym tysiącu, ponieważ za każdym razem dziwi mnie to tak samo i chyba nigdy się do tego nie przyzwyczaję... Dziękuję. Po prostu. Nic więcej nie jestem w stanie powiedzieć. Na chwilę obecną... No cóż, ledwo stukam coś po tej klawiaturze XD Jestem Wam bardzo, niezmiernie wdzięczna. Universe powiedziała, że zakończenie nie musi być spektakularne, i nie będzie. Będzie po prostu długie. Ostatnio piszę rzadko i krótko, ale obiecuję, że w rozdziale czterdziestym postaram się rozpisać. Hmm... Za dużo tych czterdziestek. Czterdziestu obserwatorów, czterdzieści tysięcy, czterdziesty rozdział... To chyba moja ulubiona liczba c: Do zobaczenia :*

5 komentarzy:

  1. GRATULUJĘ !!! Nawet BARDZO. Głównie to twoja zasługa, ponieważ potrafisz tak zachęcić czytelników. Szkoda, że rozdział krótki i tak na prawdę nie wnosi nic konkretnego, ale w pełni cię rozumiem. Jak każdy masz pewne załamanie. Mam nadzieję, że po skończeniu tego tomu i długiej przerwie, o której wspominałaś, powrócisz do nas z nową dawką weny i głową pełną pomysłów, chętną do napisania dalszej części. Oczywiście, życzę ci powodzenia w te wakacje na obozie i tego, żeby wszystko się poukładało. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję :3 Co się tu dziwić, skoro piszesz tak genialnie? Pozostaje mi tylko czekać na zakończenie sezonu i przyczyniać się do dobicia do połowy setki ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje gratulacje ^_^ Rozdział bardzo mi się podoba ^_^ I tak jak Sydney czekam na zakończenie tomu ;;) Pozdrawiam i zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. No fajnie, fajnie. Gratulacje. Czekam na dłuuugi rozdział :) A tak mi się teraz przypomniało. Parę rozdziałów temu na tym obozie pojawił się były ogr fryzyjski Gośki - co z nim? Chyba że już coś było, a ja nie wiem :/
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Gratulacje ! ;D Ale zgadam się z Sid, tu się nie ma co dziwić ! Rozdział fajnie się czytało, ja zresztą wszystkie twoje rozdziały (: Mam tylko nadzieję, że zakończenie będzie dłuższe ! U mnie już możesz zacząć czytać bo jest prolog http://jump-through-life.blogspot.com/
    Staraj się szybko napisać next bo już się nie mogę doczekać ^^

    OdpowiedzUsuń