poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 39.

Oparłam się o koszyk, pchając go przed sobą poprzez supermarket. Gdy tylko się obudziłam, zostałam natychmiast wysłana na zakupy zarówno spożywcze, jak i przemysłowe. Przez obóz skończyło się dosłownie wszystko, a jako, że za dwa dni mieliśmy wrócić do zwykłego, codziennego życia stajennego, należało pouzupełniać zapasy. Wszyscy, z Karoliną na czele, stwierdzili, że ja nadaję się do tego najlepiej, w końcu, przecież tu mieszkam... Dodatkowo jednogłośnie uznali, że nikt nie nadaje się do pomocy lepiej niż Tymon, z czym musiałam się zgodzić, w związku z tym, kiedy ja co chwila ściągałam coś z półek, on szedł za mną, prowadząc nieprzerwany monolog.
- Rozumiesz? - zapytał, stając tuż przede mną, aby zwrócić moją uwagę. Stanęłam tak gwałtownie, że wszystko, co leżało w koszyku przesunęło się w tył.
- Przepraszam, zamyśliłam się - westchnęłam, ruszając dalej.
- Nie mówiłem nic ważnego, chciałem tylko sprawdzić, czy jesteś w miarę przytomna - uśmiechnął się, a ja odwróciłam wzrok w drugą stronę. Nie byłam w nastroju do rozmowy, nie chciałam palnąć jakiejś głupoty, a potem przepraszać. Znając życie zrozumiałby, że jestem nerwowa, ale pomimo wszystko wolałam po prostu siedzieć cicho. Minął mnie bez słowa, przesuwając ręką po moim ramieniu. Skierował się do innego działu, kiedy ja nadal wybierałam między środkami czystości.

- Gdzie jedziemy? - zapytał Tymon, gdy oboje siedzieliśmy już w samochodzie.
- Do domu - odparłam bez wyrazu, opierając czoło na zimnej szybie. Silnik zawarczał głośno, by po chwili nabrać o wiele cichszego dźwięku. Zmrużyłam powieki, aby na chwilę odpocząć od słońca, którego promienie raziły, przebijając się przez chmury. Jechaliśmy w niczym niezmąconej ciszy, przerywanej tylko przez utwory lecące w radio. Zerknęłam na chłopaka. Przybrał obojętny wyraz twarzy, choć może tylko odniosłam takie wrażenie? Bądź co bądź w jego oczach nadal widoczne były te same iskierki, co zawsze. Kąciki moich ust nieznacznie się uniosły i dopiero wtedy spojrzałam na drogę. Zmarszczyłam czoło, prostując się na fotelu.
- Dom jest w drugą stronę - zauważyłam, przenosząc wzrok z Tymona przed siebie i z powrotem. Choć próbował, nie udało mu się ukryć uśmiechu.
- Ale tam jest kino - wzruszył ramionami, na co ja przekrzywiłam głowę, patrząc na niego ze zdziwieniem. Kino? Oszalał. Pokręciłam głową z dezaprobatą i prychnęłam cicho.
- Jesteś nienormalny - stwierdziłam pod nosem, znów odwracając spojrzenie. Wyjątkowo obeszło się bez korków, dzięki czemu w centrum byliśmy po niecałych pięciu minutach. Chłopak zaparkował przed budynkiem, w momencie, kiedy telefon rozdzwonił się w mojej kieszeni. Pośpiesznie wyciągnęłam urządzenie i przesunęłam palcem po ekranie w celu odebrania.
- Halo? - zapytałam, przykładając komórkę do ucha.
- Wera! Gdzie jesteście?! Do stajni, natychmiast! - wykrzyczała Aśka.
- Co się stało? Wypadek? Ktoś nie żyje? Jest konający? Umiera?
- Jakie umiera?! Rodzi się! Malaga rodzi, a ty siedzisz w supermarkecie! Wracajcie do cholery! - wydarła się, a ja bez zastanowienia odłożyłam telefon i wsiadłam z powrotem do samochodu.
- Co tym razem? - westchnął Tymon, zajmując miejsce obok i zatrzaskując za sobą drzwi.
- Malaga rodzi - odparłam krótko, zapinając pas.
- Zawsze wszystko zepsują, jak nie ludzie, to konie - mruknął, wywołując tym samym uśmiech na mojej twarzy. Poniekąd się z nim zgadzałam, ale w końcu taka rola współwłaścicielki, zawsze musi być na miejscu, czyż nie? Zerknęłam na chłopaka. Wydawał się niepocieszony faktem, że musimy wracać. Nic zresztą dziwnego, nigdzie nie wychodzimy. Miałam ochotę powiedzieć, ze przecież będzie jeszcze dużo okazji, ale oboje znaliśmy mnie za dobrze, żeby w ogóle zwracać uwagę na takie obietnice. Ponownie oparłam głowę o szybę,zamykając oczy.
- Ogier, czy klacz? - zapytał ni stąd, ni zowąd.
- Klacz - westchnęłam cicho, a na mojej twarzy pojawił się cień uśmiechu.
- Skąd wiesz?
- Przeczucie - mruknęłam, opierając plecy na fotelu.

***********************************************************************************
Kolejny tzw. zapychacz. Chodzi mi tylko o to, żeby po prostu skończyć ten tom do niedzieli. Jutro biorę się za ostatni, który coś wnosi, jako jeden z nielicznych w tym tomie XD  Dzisiaj jazda na Musli, dupa boli, galop bez strzemion, ratujcie mnie ludzie. Z innych nowości, jazda w czwartek udana, coś tam podskoczyliśmy, wyginaliśmy ładnie, bo koń sztywny jak drewno :') Poza tym, na obóz za... Pięć dni... Boże święty, trzy osoby z Bloggera, chyba zdechnę z nadmiaru szczęścia :D Pakowanie sunie do przodu, postęp jest, a dosiadu w galopie nie ma, umarł i nie żyje. W kłusie lepiej, ale nie na Musli, oj nie, nie XD Dobra moi drodzy, nie umiem już pisać, taka prawda, czwórka z polskiego nijak nie motywuje, więc no. Tyle w temacie, do... Soboty, jak mniemam :)

PS I po raz kolejny (Trzeci!) czekam na 40 obserwatorów! :D Serdecznie dziękuję osobie, która usunęła bloga z obserwowanych, dodatkowa motywacja! :)

4 komentarze:

  1. Takiego zapychacza to jeszcze u ciebie nie widziałam xd Prawie cały rozdział o supermarkecie i zakupach ;p No ale strasznie się cieszę, że to już przedostatni no i w końcu koniec tego obozu.
    A ocena z polskiego wcale nie świadczy o jakości pisania. I mam na to nawet dowód. Ja mam piątkę z polskiego, a piszę tak bardzo źle.
    No i w końcu do jazd wróciłaś *,* Też bym chciała i bardzo ci zazdroszczę. No to pozdrawiam i czekam na kolejny ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie tam się podoba xd 'Nie no, teraz? Nie mogła sobie urodzić jutro?' XD. Tak powinien myśleć Tymon ;) A co, że były zakupy? Nie wypisywałaś po kolei co kupowali ;)
    Też mam 4 i jestem załamana xd Tym bardziej, że my mieliśmy samo pisanie. Ewentualnie jakaś kartkówka z lektury. Ale ja nie umiem pisać, więc mi się należało ;-;
    Niestety następny rozdział przeczytam pewnie dopiero w sierpniu :/ Ale cóż, chcę obóz to mogę mieć ograniczony dostęp do internetu. I do zobaczenia w niedzielę :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że mnie nie będzie z Wami w niedzielę ;(

      Usuń
  3. No fajnie, fajnie. Ciekawe co to za źrebeczek. Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń