niedziela, 8 maja 2016

Rozdział 33.

Perspektywa Tymona (co by Was nie zanudzić, Mośki!)

- Zacznijmy od początku - powiedział Bartek, ciągnąc nas przez tłum. A uściślając, ciągnął za sobą Weronikę, ale dziwnym trafem, w jego obecności wolałem nie zostawiać jej samej. - Znajdujemy się w naszej hubertusowej przystani, a dokładniej mówiąc - w barze. Ten nienaturalnie wysoki sufit to wada konstrukcji. Miały być kłody, zamówili bele, a przyszły deski, więc cóż poradzić. Żyrandole to też pomyłka, w planach mieliśmy drewniane koła z sześcioma ledami, dali nam... To fikuśne coś, co widzicie. Okna i drzwi to niedomówienie, ale... Wiecie co, może po prostu przejdę do sedna. Jedyne, co zostało wykonane tak, jak być powinno, to podłoga, ławki i stoły.
Gęba nie zamykała mu się ani na sekundę i będąc szczerym, sam nie wiedziałem, jak długo będę w stanie to znieść. Co innego paplanina kogokolwiek, kogo jako tako lubiłem, a co innego w przypadku, gdy gościa ledwo tolerowałem. Naprawdę nie miałem najmniejszej ochoty na wysłuchiwanie kolejnych marnych anegdotek dotyczących architektury budynku, jednak, ku mojemu niezadowoleniu, Weronika wyglądała na zainteresowaną.
- A skoro jesteśmy przy stołach, czas na wcześniej wspomnianą integrację! Na lewo Mazowsze, na prawo Pomorze, na wprost Podlasie, a z tyłu Śląsk. Słucham, z kim siadacie? - zapytał, zacierając dłonie i patrząc na nas z dziwnym błyskiem w oku. Chyba tutejszy klimat mu nie służył. Wydawał się zbyt... Rozentuzjazmowany.
- Co powiesz na Śląsk? - zapytała Wera, odwracając się do mnie. Och, uroczo, zostałem wciągnięty do rozmowy. Nie zamierzałem jednak zostawać w niej na długo, więc zwyczajnie wzruszyłem ramionami, burknąłem ciche "jasne" i wymusiłem na sobie niemrawy uśmiech.
Bartek po raz kolejny ruszył przez morze ludzi z nami depczącymi mu po piętach. Jego cudowna "zabawa integracyjna" jeszcze na dobre się nie rozpoczęła, a ja już wiedziałem, że mam jej zupełnie dość.
Gdy w końcu znaleźliśmy się przy odpowiednim stole i usiedliśmy na wyznaczonej ławce (która, swoją drogą, była twarda jak jasna cholera), oczy wszystkich pozostałych zwróciły się na nas. Na chwilę ucichły rozmowy pomiędzy całą gromadą "tych ze Śląska", by zaraz po tym zaczęli się przedstawiać jeden przez drugiego, przywołując na twarze uśmiechy niebotycznych rozmiarów.
Zapamiętałem tyle, że siedzieliśmy obok Marcina, Leny, Dantego i Weroniki. I bynajmniej, nie chodziło o moją Weronikę.
- W takim razie, zdrowie za nowych towarzyszy! - zawołał któryś z chłopców, za cholerę nie wiem który. - Czystą mamy, soki mamy, więc lejemy, hej - dodał melodyjnym głosem, na co wszyscy jego znajomi odpowiedzieli jednogłośnym "hej". Spojrzałem na siedzącą naprzeciwko mnie dziewczynę, mając nadzieję, że zobaczę na jej twarzy zdziwienie podobne do mojego. Niestety, przeliczyłem się. Zresztą, czego prócz uśmiechu mógłbym się po niej spodziewać? Zbyt dobrze ją znałem, by w ogóle przypuszczać, że do kogokolwiek z tu zebranych będzie nastawiona chociażby w połowie tak negatywnie, jak ja. 
W każdym razie, zaraz po tym, jak zrozumiałem, że moja szanowna narzeczona nie pomoże mi się stąd wydostać i duszkiem opróżniliśmy literatki i przepiliśmy gorzki smak wódki, zaczęły się rozmowy, w których udział brałem tak rzadko, jak tylko było możliwe. Jak na złość jednak, uwaga naszych nowych znajomych skupiała się głównie na mnie.
I właśnie kiedy zostałem wciągnięty w kolejną pogadankę z serii "jeszcze raz, jak się poznaliście?", Weronika zniknęła z zasięgu mojego spojrzenia wraz z Leną. Dobrze, fakt faktem, byłem mocno przewrażliwiony, ale z drugiej strony, czy kiedykolwiek, gdy spuszczono ją ze wzroku, przytrafiło się jej coś pozytywnego w skutkach?
- Bez paniki, stary, jest dorosła - powiedział bodajże Dante, kładąc mi rękę na ramieniu. - Zresztą, jest z nią Lena. Uwierz, nic się jej nie stanie, najwyżej będzie miała sporego kaca, ale wiesz, to nie tak, że kilka kieliszków ją zabije.
Obyś nie wykrakał, cisnęło mi się na usta, jednak postanowiłem się powstrzymać. No i, musiałem przyznać mu rację, była dorosła. Nie w mojej gestii leżało mówienie jej, co wolno jej robić, a czego nie.
- Więc, jeszcze raz, jak się poznaliście? - padło po raz kolejny, gdy tym razem ręka siedzącego obok mnie bruneta znalazła się na moich ramionach.
Zapowiadała się naprawdę cholernie długa noc.

Dobrze, wytrzymałem dwie godziny. Weronika i Lena nadal nie wróciły, druga Weronika wraz z Marcinem ulotnili się jakiś czas wcześniej, Aśki i Jacka nawet nie widziałem, a na dodatek nawet Dante stwierdził, że faktycznie coś było nie tak, skoro zarówno jego dziewczyna, jak i moja narzeczona tak długo nie wracały.
Muzyka huczała jak na niezbyt udanej, wiejskiej dyskotece, a ja wcale nie byłem z tego powodu zadowolony. Głowa rozbolała mnie dobrą godzinę wcześniej i nic nie mogłem poradzić na to, że jedyne, o czym marzyłem, to wynieść się wreszcie do pokoju. Najpierw jednak musiałem znaleźć Weronikę. Bóg jeden wie, co przyszłoby jej do głowy, gdyby została sama. Nawet nie miałem ochoty o tym rozmyślać.
Wraz z Dantem wstaliśmy od stołu i udaliśmy się na poszukiwania szanownych pań. Całe szczęście, Weronikę znaleźliśmy zasadniczo szybko, bo po niecałych pięciu minutach, gdy stojąc na jednym w krzeseł i wymachując nogami jak podczas próby zatańczenia kankana, opróżniała kieliszek alkoholu. Brunet poklepał mnie pocieszająco po barkach, kiedy stanąłem jak wryty i wzniosłem oczy do nieba, po czym poszedł dalej, by znaleźć Lenę, zostawiając mnie samego z problemem.
Nie zamierzałem się jednak patyczkować. Prześlizgnąłem się przez tłum namolnych gapiów, po czym bez żadnych ceregieli, chwyciłem Weronikę w pasie i przerzuciłem ją przez ramię. Ktoś się zaśmiał, ktoś zaklaskał, jeszcze inny wrzeszczał pijackim głosem, żebym ją zostawił, a sama "porwana" kreśliła bliżej nieokreślone szlaczki na moich plecach, mamrocząc coś pod nosem.
Wyszedłem na zewnątrz, gdzie mżawka nadal nie ustępowała i dopiero tam odstawiłem dziewczynę na ziemię. Ku mojemu zdziwieniu, ta od razu odsunęła się ode mnie, zaplatając ręce na piersi i odwracając się tyłem.
- Chyba mi nie powiesz, że jesteś zła - westchnąłem, przeczesując włosy palcami i podchodząc do niej bliżej.
- Oczywiście, że jestem! Na oczach tych wszystkich ludzi wyniosłeś mnie na zewnątrz jak jakąś lalkę - żachnęła się. Szczerze mówiąc, patrząc na nią czekałem tylko na moment, w którym zacznie tupać nogą. Zwyczajnie nie potrafiłem brać jej złości na poważnie.
- Skarbie, nie wiem, czy zauważyłaś, ale większość ludzi, o których wspominasz, stanowili mężczyźni, a tak się składa, że tańczyłaś na krześle - zauważyłem, siłując się z samym sobą, by przypadkiem nie przewrócić oczami.
- Och, czyli byłeś zazdrosny? - Wyszczerzyła się jak głupia, gwałtownie odwracając się z powrotem w moją stronę. W odpowiedzi jedynie zerknąłem na nią spode łba. - No chodź tu... Zazdrośniku - dodała, znów zmniejszając dzielącą nas odległość i koniec końców oplotła mnie ramionami w pasie.
- Nie byłem zazdrosny.
Byłem zwyczajnie wściekły na każdego, kto na nią w ogóle spojrzał. Na Bartku zaczynając.
- Wcale - burknęła, mocniej wtulając się w moją koszulę i, no dobrze, nie mogłem się powstrzymać, musiałem ją objąć. - Swoją drogą, jestem zmęczona, chyba pójdę się położyć. Za to ty mógłbyś pomóc Dantemu. Ja skończyłam na czterech kieliszkach za to Lena... Powiedzmy, że straciła umiar. Nie widziałam jej od chwili, gdy postanowiła znaleźć drabinę i wspiąć się na żyrandol.

*****************************************************************************************************************************
A o tym, czy misja Leny się powiodła, możecie się niebawem dowiedzieć, wchodząc TUTAJ. Tak, Lena, Dante, Marcin i Weronika nr 2 nie są moimi postaciami. To tak w ramach nieustającej promocji bloga Diega.
Świeżo po chorobie wróciłam na konie i, kurwa, chyba znowu się załatwiłam. W dodatku zmienili mi konia i z araba tryskającego energią przeszłam na młodego quartera, który przy kastracji oprócz jaj stracił chyba całą energię do życia. Jeśli kiedykolwiek przyszło Wam jeździć na "leniwym" koniu, uwierzcie, jego nie pobijecie.
W każdym razie, jestem po warsztatach z dosiadu i dwóch terenach, i CHRYSTE PANIE, lędźwie nie bolą. Cud! Pierwszy raz od marca zeszłego roku po jeździe nie boli mnie kręgosłup. To naprawdę nowość i szczerze mówiąc, to sama nie wiem, jak dziękować cudownemu instruktorowi, który mój krzyż rozluźnił w niecałą godzinę. Magia.
I będąc szczerą, już sama nie wiem, co mam robić, żeby zachęcić Was jakoś do komentowania. Misie, proszę, dajcie znać, że jesteście :( Kocham Was!

[edit 09.05.2016]
Jeszcze jedno, przywracam opcję "reakcji", więc może ci, którzy nie czują się na siłach, by pisać komentarze, klikną chociaż w jeden z kwadracików pod postem? Byłabym wdzięczna :) xx

5 komentarzy:

  1. Hej, ale Lena jest najebana, ale z klasą! Dlaczego wbiłaś mnie na żyrandol no matko jedyna no. Co ja Ci takiego zrobiłam? Oh, kocham Cię, wiesz o tym, co nie?
    Dziękuję Ci misia za takie promowanie, matko, poważnie, haha. Jesteś wspaniały, Chat. Perspektywa Tymona, Ty tańczący Gangnam Style oraz linie lotnicze z WC Igarashi Tora. Czego więcej potrzeba do szczęścia?
    Mam wrażenie, że Lena będzie miała konkretnego kaca mordercę na zawody. A było tyle nie pić, tępa kretynko no:/// Duma mnie rozpiera z faktu, że jesteś regularna. Naprawdę, aż się serduszko cieszy na to, że w następną niedzielę kolejny rozdział (I nie tylko dlatego serduszko się cieszy na następny weekend)
    Kocham Cię mocno, i nie pozostaje mi nic innego jak życzyć weny, kochać Cię haha i napisać do siebie rozdział, ale to za niedługo, bo fizysia mnie nie kocha, i, kierwa, czym do cholery jest prawo odbicia czy załamania światła no:(((((((((((((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zdradzaj tyle tajemnic na raz, Ty robaku w kropki ;/// I w ogóle, to nie zapeszaj z tą kolejną niedzielą, bo jeszcze nie napiszę i co? I szlag regularność trafi!
      I chcę widzieć rozdział w tempie natychmiastowym, ok.

      Usuń
  2. No, może być.
    Krótko.
    Ja tam nie znam słowa 'regularność'.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć ,
    Czas mnie goni więc nie będę przeciągać :
    Rozdział bardzo fajny :) Podoba mi się to , że pisałaś z perspektywy Tymona ! Za ten sarkazm jego postać uwielbiam ;) Znak daję , że czytam i się podoba .
    Pozdrawiam i weny !

    OdpowiedzUsuń