niedziela, 7 czerwca 2015

Rozdział 24.

- Tak właściwie, jak macie na imię? - zapytałam kursantów, gdy tylko znaleźliśmy się na hali. Piach tworzył chmury kurzu z każdym kolejnym krokiem. Było duszno, bardzo duszno. Jazda nie zapowiadała się ciekawie. No chyba, że któreś z nich miałoby spaść, wtedy byłoby uroczo.
- Anka, to jest Filip, Klaudia i...
- Natalia - przerwała jej blondynka, uśmiechając się sztucznie. Posłałam jej krótkie spojrzenie z ukosa, mając szczerą nadzieję, że zauważyła w nim karcącą nutę. Jeśli nie, mogłam ją spokojnie uznać za idiotkę. Ewentualnie osobę ślepą, zależy, jak na to popatrzeć.
Wydałam kilka poleceń, mających na celu zachęcić grupkę do usadowienia się na koniach. Samo dopasowywanie strzemion zajęło dobre pięć minut, sprawdzenie popręgów drugie tyle, na szczęście samo wsiadanie trwało krócej niż się po nich spodziewałam. Mimo wszystko byliśmy dziesięć minut w plecy, a ja zamierzałam odjąć to od jazdy. Nie moja wina, ślimaczyli się, więc proszę.
Chciałam skrócić nieco rozprężanie, więc postawiłam na masę wolt, serpentyn i ogółem - zakrętów. Parę okrążeń, parę zmian kierunku i zakłusowanie. Właśnie w tamtym momencie cieszyłam się, że lało. Widząc, jak kolega anglezuje co trzeci takt, jedna z dziewczyn podrzuca rękami, a druga pochyla się do przodu, miałam pewność, że nie nadawali się na żaden teren. W tym stanie nie wzięłabym ich nawet na odkryty padok.
Poprawiałam każdy z ich błędów, a przynajmniej starałam się to robić. Chyba nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z tak opornymi uczniami. To noga niemal na słabiźnie, to ręce na wysokości szyi, to żółw na plecach... Powoli traciłam wiarę. Jakby tego było mało, tylko uciążliwa blondynka jako tako sobie radziła. Reszta, no cóż.
- Dobra, galopy pojedynczo. Trójka stępuje w środku, Natalia na ścianę. Wolta i zagalopowanie od lewego narożnika - wydałam kolejne polecenia, obficie przy tym gestykulując. Dziewczyna z kolei podniosła brodę tak wysoko, że nie miałam pewności, czy widzi cokolwiek poza sufitem, i drąc konia na pysku, wyjechała kłusem na koło. Jedno okrążenie, drugie, trzecie... - Gdzie to zagalopowanie? - zapytałam w końcu, nie mając bladego pojęcia, co tak właściwie robi blondynka. Czy ona naprawdę była aż tak głupia?
- Myślałam, że miałam czekać na twój znak, w końcu to ty tu rządzisz - żachnęła się, unosząc ręce, kompletnie zapominając przy tym, że szarpała w ten sposób za wodze. Przysięgam, że leczenie koni z ogólnej znieczulicy na jakiekolwiek sygnały zamierzałam zwalić na Karolinę.
- Moim znakiem było polecenie galop w lewym narożniku. Wykonać, już - ponagliłam ją, na co ta prychnęła oburzona.
Mimo wszystko wreszcie udało jej się zrozumieć komendę i ponaglić Randbora do szybszego chodu. Najbardziej w tym wszystkim dziwił mnie fakt, że brak równowagi w aż tak znacznym stopniu był możliwy. Na moje oko wystarczyłby zaledwie mały uskok w bok, a ona od razu zaryłaby twarzą w ziemię, innego wyjścia nie było.
- Odchyl się do tyłu, dociąż krzyż, jeśli chcesz jechać w pełnym siadzie. Skróć wodze, trzymaj go na kontakcie, bo zaraz wejdzie do środka - wydałam kolejne polecenia, jednak dziewczyna zdawała się ignorować każde z nich. - Naciskaj na strzemiona, nie utrzymuj równowagi na samych kolanach i...
- Wystarczy, wiem co robię - warknęła, a mi na chwilę odebrało mowę. Uniosłam brwi w konsternacji, krzyżując ręce na piersi. Skoro tak uważała, proszę bardzo.
Gwizdnęłam przeciągle, zwracając na siebie uwagę hucuła. Wystarczyła jedynie krótka chwila, żeby znalazł się tuż przy mnie, niestety bez jeźdźca na grzbiecie.
- Mówiłam, żebyś trzymała kontakt, przynajmniej przytrzymałabyś go na ścianie - westchnęłam, chwytając za wodze wierzchowca i podchodząc do blondynki. Podałam jej dłoń, chcąc pomóc wstać, ale ona nawet nie myślała, by ją uścisnąć. Wstała, otrzepała spodnie i bez słowa wsiadła z powrotem. Świetnie, skoro już dałam jej nauczkę, teraz zostało tylko przemówić jej do rozsądku, żaden problem.

Pozostała część jazdy minęła w miarę bezproblemowo. Jak się okazało, reszta grupy widząc, że nie ma żartów, nabrała do mnie nieco respektu. Nie mogłam ukryć, że całkiem mi się to podobało. Szczególnie, że moje polecenia, nawet, jeśli okazywały się zupełnie bezsensowne, i tak były spełniane. Całkiem ciekawa zabawa, musiałam przyznać.
Zaraz po wyjściu z hali, udałam się do siodlarni. Szczerze mówiąc, nawet nie zdziwił mnie widok Tymona siedzącego na blacie, czekając, aż woda w czajniku się zagotuje. Podeszłam do niego i oparłam się na szafce obok.
- Jak jazdy? - zapytał, odwracając się w moim kierunku z nieodgadnionym wyrazem na twarzy. Troska mieszała się ze smutkiem i głębokim zamyśleniem. Na ten widok zmarszczyłam brwi.
- Dobrze, całkiem dobrze. Coś się stało? - Przeczące potrząśnięcie głową jedynie utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie miałam po co drążyć tematu. I tak nic by nie powiedział, najwyraźniej nie miał na to ochoty. - W takim razie mogłabym cię prosić o pomoc w wyprowadzeniu koni na padoki? - uniosłam pytająco brwi, uśmiechając się lekko. Ciche westchnienie opuściło jego usta, jednak po chwili powtórzył mój gest, zeskoczył na ziemię i objął mnie ramieniem.
W ciszy skierowaliśmy się w stronę boksów. Ja do Tabuna, on do Albatrosa. Założyłam kantar na łeb gniadosza i zapięłam uwiąz. Cmokając pod nosem, zachęciłam go do ruchu i wyszłam na zewnątrz. Po deszczu nie było śladu, nie zmieniało to jednak faktu, że wszędzie obecne było błoto. Tego dnia godzina padokowania musiała wystarczyć.
Otworzyłam bramę i odpięłam linę, pozwalając ogierowi odbiec na drugi koniec pastwiska. Oparłam się o ogrodzenie, ocierając nos rękawem. Cholerne alergie.
- Czemu płaczesz? - usłyszałam tuż obok znajomy głos. Odwróciłam się w jego kierunku, marszcząc czoło, nie mając pojęcia, o co chodziło. Tymon patrzył na mnie ze zmartwieniem, którego zupełnie nie rozumiałam. Przetarłam dłonią policzki, dopiero wtedy, uświadamiając sobie, że łzy rzeczywiście spływały mi po twarzy.
- Katar sienny - zaśmiałam się, rozglądając się wokół, aby sprawdzić, w jakiej odległości od najbliższej topoli stałam. Topoli, lipy, brzozy, leszczyny... Na wszystko byłam uczulona.
- W takim razie witaj w klubie - mruknął smętnie, spuszczając głowę między ramionami.
- Co się dzieje? - zapytałam, podchodząc do niego bliżej i wręcz wpychając się w jego objęcia. Chyba pierwszy raz widziałam, jak szkliły się mu oczy.
- Siostra dzwoniła - odezwał się po kilkunastu dobrych sekundach. - Ojciec nie żyje - dodał, a ja na chwilę wstrzymałam oddech. Chciałam go pocieszyć, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale te słowa nie przechodziły przez moje gardło. Może za sprawą faktu, że sama znałam to uczucie? Może dlatego, że wiedziałam, że nic nie będzie dobrze?
Nie czekając na jakąkolwiek podpowiedź, co powinnam zrobić, po prostu zmniejszyłam odległość między nami i wtuliłam się w jego bluzę. Nie minęła chwila, gdy poczułam, jak oddaje uścisk i chowa twarz w moich włosach. Zawsze to on pocieszał mnie, do tej pory role nigdy się nie odwróciły.
- Śmieszne, nawet go nie lubiłem, więc czemu jest mi tak przykro? - gorzki śmiech opuścił jego usta, sprawiając, że na chwilę uniosłam spojrzenie. Nigdy nie rozmawiałam z nim o jego rodzinie, więc nie wiedziałam, jakie relacje łączyły go z jego ojcem, ale po tych słowach byłam niemal pewna, że wcale nie chciałam się dowiedzieć. Co prawda Tymon był trudny w obejściu. Konfliktowy, opryskliwy, czasem wyjątkowo wredny, ale nie w stosunku do bliskich. Z tego, co zdążyłam zauważyć podczas krótkiego pobytu Emilii w Polsce, z nią utrzymywał bardzo dobre kontakty.
- Znam to - powiedziałam w końcu, zastanawiając się, co jeszcze mogłabym do tego dodać. - Kłóciłam się z mamą co najmniej raz dziennie o byle gówno. Wkurzała mnie jak mało kto, a kiedy umarła, nagle zabrakło mi jej obecności - mruknęłam i przez chwilę nie byłam pewna, czy mnie usłyszał, bo materiał skutecznie zagłuszał moje słowa. Po chwili przyciągnął mnie jeszcze bliżej do siebie, ciasno oplatając mnie ramionami.
- Dziękuję.
Uśmiechnęłam się delikatnie, słysząc to jedno słowo z jego ust. Znów podniosłam spojrzenie i stanęłam na palcach, aby go pocałować. Na jego reakcję nie musiałam czekać długo. Jego dłonie z pleców przemieściły się na moje policzki, nie dając mi się odsunąć przez co najmniej pół minuty.
Gdy wreszcie się od siebie oderwaliśmy, odsunęłam się na kilka kroków, uważnie omiatając wzrokiem otoczenie.
- Jedna kursantka chce cię uświadomić, że mi się podobasz - zaśmiałam się, widząc dezorientację na jego twarzy. - Stwierdziła, że chętnie zostanie naszym pośrednikiem i przekaże ci, że się w tobie podkochuję.
Głośny śmiech przeciął podwórze, a ja poczułam nagle, że misję, mającą na celu pocieszenie chłopaka, mogłam uznać za wykonaną. Musiałam podziękować Natalii za jej jakże cudowny pomysł.

*******************************************************************************************************************************
Jezus, jestem beznadziejna. Przepraszam po raz sama nie wiem który za nieobecność, spierdolenie rozdziału, długość, brak gramatyki, interpunkcji i pewnie pierdyliarda innych szczegółów. Przysięgam, nie mam za chuj czasu. Możliwe, że w następnym tygodniu się to zmieni, ale do piątku lipa, tyle Wam powiem.
Przechodząc do przyjemniejszych informacji...
ZDAŁAM, KURWA MAĆ! Zastanawiam się, gdzie się podział mój optymizm, gdy pierdoliłam w kółko "nie zdam", "Boże, wyśmieją mnie" i inne głupoty. Dziękuję Nikki i Diego za wysłuchiwanie tych debilizmów, naprawdę XD Miałam najwyższy wynik na egzaminie, teoria śpiewająco, jazda całkiem nieźle, jak na fakt, że pierwszy raz siedziałam na tym koniu, haha. Część stajenna bez problemu, na bramce się pomieszałam i musiałam biec z koniem dwa razy, przedstawiając go do badania, ale ok, nieważne, pomińmy.
Drugie ogłoszenie, nowa zakładka. Wraz z Diegiem postanowiłyśmy zrobić coś, co ma na celu zachęcanie do prowadzenia blogów o tematyce jeździeckiej. Oni piszą, my promujemy. Tak, jak było kiedyś. Tęsknię za tymi czasami. Tęsknię za blogami, tęsknię za faktem, że nie pisałam sama, a w środowisku "koński blogger" było znacznie więcej osób. Także, no, postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i oto, co z tego wynikło! :D Mam nadzieję, że przyjmiecie całe przedsięwzięcie otwarcie i dacie mi znać, co o tym myślicie. Może od razu mi coś polecicie?
Obiecuję, że dodam coś do piątku, przysięgam, naprawdę, może nawet wcześniej niż mi się wydaje. Do usłyszenia! Kocham Was niezmiennie, jak zawsze ♥

5 komentarzy:

  1. Dobra, teraz ja przepraszam za nieobecność. Mam masę nauki. Ci chwilę tylko historia, hodowla, ochrona albo ppgl. Czyli zapierdziel. Do tego brak piątków i niedziel. Teraz znalazłam trochę czasu mimo nasiennictwa, II wojny światowej i 3 tematów z biologii. Dobrze, że przyjechałam w poniedziałek, a nie niedzielę.
    Dobra, koniec tłumaczenia. Rozdział świetny, a w szczególności Tymon i Wera. To było takie słodkie. Albo jazda. Ten upadek. Brakowało mi twojego opowiadania. I gratuluję zdania odznaki.
    A pomysł do poszerzenia kręgów z tematyką jeździecką jest świetny. Przez niedobór takich blogów przerzuciłam się na ff. Czekam na działania z waszej strony. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz pojęcia, jak bardzo brakowało mi Twoich komentarzy, ale w pełni rozumiem nieobecność. Myślałam, że to ja nie mam czasu; przy Tobie mój rozkład dnia mogę opisać jako jeden wielki luz, haha.
      Cieszę się, że pomysł się spodobał! Widzę, że mamy podobny gust, bo ja też poszłam w kierunku ff, gdy blogi jeździeckie zaczęły się rozpadać jeden za drugim. Co dziwne, nagle poszłam nawet w klimaty wyścigów i, mój Boże, piszę o Louisie z 1D, co to się podziało XD

      Usuń
    2. Teraz postaram się lepiej zagospodarować czas. Najgorsze jest to, że wszystko kręci się tylko wokół szkoły. No ale w końcu technikum.
      Kilka miesięcy temu zaczęłam pisać opowiadania i 2 na 3 to ff xd I do tego te co czytam są związane ze sportem. O 1D juz się naczytałam różnych, dziwnych rzeczy ^^

      Usuń
  2. Ja krotko, bo na polskim i zamiast słuchac to ja czytam :d Rozdział bardzo mi się podoba :) Wera nieźle pokazała tej blondzi :d. Dobrze, że nie pojechali w ten teren. Szkoda Tymona :/ Ale Weronika rozweseliła go :) Pozdro z polskiego i do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, z reszta tak jak zawsze, ludzie ze szkółki strasznie mnie wkurzają, wykopalabym ich najchętniej.
    zabij mnie. Nie napisałam, bo straszny zapierdziel w szkole, po prostu brak czasu! :(

    OdpowiedzUsuń