sobota, 13 czerwca 2015

Rozdział 25.

Delikatne promienie słońca przedzierały się leniwie między zasłonami, świecąc mi prosto w zaspaną twarz. Z grymasem przetarłam oczy i przekręciłam się na drugi bok, nie mając najmniejszej ochoty na wstawanie z łóżka. Dlaczego wieczory zawsze trwały za krótko, a poranki przychodziły zbyt szybko? Mój wewnętrzny zegar był zdecydowanie rozregulowany i potrzebował wyjątkowo dobrego ustawienia. W przeciwnym razie nie miałam szans na pozbycie się ciemnych worów pod oczami ani wtedy, ani nigdy w przyszłości.
Drzwi otworzyły się gwałtownie, sprawiając, że jęknęłam w poduszkę. Ktokolwiek postanowił mnie obudzić, mógł żegnać się z życiem. Postanowiłam, że za nic w świecie nie dam się wywlec z pokoju. Nie. Choćby się paliło, ja nie miałam zamiaru się ruszyć.
- Mamy dziś wyjątkowo piękny dzień! - usłyszałam doskonale znany mi, męski głos. - Słońce świeci, ptaki śpiewają, jest jasno, zielono i do szczęścia brakuje mi tylko ciebie w stajni. Więc uczyń mi tą przyjemność, zrób użytek ze swoich nóg i ruszaj dupsko.
- Moja energia dostała dupsko i nogi, wyszła sama, może wróci, jeśli dasz mi spać - mruknęłam, otulając się szczelniej pierzyną. Niestety, gówno to dało, bo po kilku sekundach została ze mnie brutalnie zdarta. Wydając z siebie dźwięk na granicy pisku i warknięcia, skuliłam się w kłębek, narażona na atak zimnego powietrza, omiatającego mnie z każdej strony.
- W takim razie powiem inaczej - zaczął, siadając na materacu i nachylając się nade mną. Oplótł ręce wokół mnie, muskając ustami mój kark. Gęsią skórkę spowodowaną zimnem zastąpiły przyjemne dreszcze, pojawiające się za każdym razem, gdy czułam jego dotyk na swojej skórze. - Wstawaj, albo przysięgam, że dokładnie wskażę tym pieprzonym bachorom, które drzwi prowadzą do twojego pokoju - powiedział, a ja natychmiast oderwałam głowę od materaca, spoglądając na niego z niedowierzaniem.
- Nie zrobiłbyś tego.
- A chcesz się przekonać? - zapytał, wywołując u mnie natychmiastową reakcję. Wstałam bez najmniejszego ociągania, wygoniłam chłopaka z pokoju i zaczęłam przygotowania do codziennej rutyny.
Jedne z niezliczonych par bryczesów znalazły się w moich rękach w komplecie z beżową koszulką i niebieskimi podkolanówkami. Naszła mnie nagła ochota na ubiór do jazdy, choć nie byłam pewna, czy będę miała czas, aby w ogóle wsiąść. W końcu cholerna szkółka zajmowała trzy czwarte wolnego czasu.
Wybiegłam z sypialni, automatycznie kierując się do łazienki. Na tamtą chwilę wyglądałam jak siedem nieszczęść i wolałam coś z tym zrobić przed wejściem do stajni pełnej ludzi. Nie żeby jakoś szczególnie obchodziło mnie ich zdanie. Po prostu wolałam pokazać się z tej lepszej strony tak... na wszelki wypadek.
Na dół zeszłam po niecałych dwudziestu minutach. Automatycznie udałam się do kuchni, gdzie, ku miłemu zaskoczeniu, czekał na mnie Tymon z gotowym śniadaniem. Co prawda nie miałam zamiaru jeść niczego więcej niż jabłka, ale w tej sytuacji ciężko było odmówić; talerz pełen kanapek wyglądał po prostu zbyt dobrze, żebym mogła go od tak pominąć.
- Mówiłam ci kiedyś, że jesteś najlepszy? - odezwałam się, aby przerwać panującą w pomieszczeniu ciszę. Chłopak odwrócił się w moją stronę z uśmiechem na ustach. W całym tym obrazku idealnego faceta zabrakło mi tylko różowego fartucha.
- Coś ci się chyba kiedyś wymsknęło, ale nie pogardziłbym wysłuchiwaniem tego znacznie częściej. No wiesz, męskie ego trzeba dowartościowywać - stwierdził, podchodząc do mnie. Objął mnie rękami w pasie i przyciągnął do krótkiego pocałunku. - Nie ma jeszcze dziewiątej, a ty już jesteś na nogach, duma mnie rozpiera.
Dopiero słysząc jego słowa, zerknęłam na zegarek, wskazujący ósmą trzydzieści. Rzeczywiście nie pamiętałam, kiedy ostatnio wstałam przed dziesiątą. Zazwyczaj zmieniałam się z kimś dopiero popołudniu, w ten sposób ja mogłam się wyspać i pojeździć przed południem, a Tymon mógł iść wcześniej do domu. Inna sprawa, że zazwyczaj zostawał u mnie do wieczora, o ile nie na noc. W końcu u niego urzędowali Justyna z Tobiaszem, co równe było znoszeniu ich przez cały czas.
- Chyba mogę się przyzwyczaić do takich poranków - zaśmiałam się, odsuwając się od szatyna i przechodząc na drugą stronę kuchni. Nalałam wody do szklanki i usiadłam przy stole, natychmiast sięgając po pierwszą kanapkę.
Posiłek zajął jedynie kilka minut, jednak zamiast ciszy otaczał mnie nietypowy słowotok Tymona. Nie pamiętałam, czy kiedykolwiek wcześniej usłyszałam od niego tyle na raz. Począwszy na tym, jak świetnie się mu spało, poprzez plany na dzisiejszy dzień, zakończywszy na opisie wspaniałej pogody za oknem. Coś nie pasowało, ale za cholerę nie wiedziałam, co. Wszystko wydawało się takie samo, jak zazwyczaj, jednak jakiś szczegół odbiegał od normy.
- Dobra, streszczaj tyłek, robota czeka, nie możemy przepieprzyć całego dnia - klasnął w dłonie, bez żadnego uprzedzenia podchodząc do mnie i biorąc mnie na ręce. Mało nie zakrztusiłam się wodą, gdy nagle zachciało mi się piszczeć. Zakaszlałam kilka razy, aby doprowadzić się do porządku, po czym zaciskając pięść, uderzyłam chłopaka w żebra.
- Postaw mnie - burknęłam rozbawiona, szarpiąc się i rzucając w jego ramionach, w których, nie mogłam ukryć, było mi wygodnie. On tylko zaśmiał się pod nosem, kręcąc głową.
- Powinnaś już wiedzieć, że kiedy cię podnoszę, to nie odstawiam na ziemię zbyt szybko. Tak przynajmniej mam pewność, że nigdzie nie zwiejesz - wyszczerzył zęby w uśmiechu, zatrzymując się na środku salonu.
- A gdzie miałabym wiać? - uniosłam pytająco brew i zarzuciłam ręce na jego szyję. Palce automatycznie wplotłam w jego włosy.
- Nie wiem, w każdym razie, mam cię przy sobie, więc nie zamierzam z tego tak łatwo rezygnować - mruknął przy moim uchu, po chwili nachylając się jeszcze bardziej i po raz kolejny mnie całując. To jedynie utwierdziło mnie w przekonaniu, że coś było nie tak. Za dużo czułości jak na niego.
- Powiesz mi, co się dzieje, czy mam zgadywać?
- Nie wiem, o czym mówisz - odparł szybko, sadzając mnie na oparciu fotela.
- Wczoraj cały dzień chodziłeś przygnębiony, dzisiaj zachowujesz się jakbyś wygrał miliony - zauważyłam, wywołując u niego kolejną dawkę śmiechu. Za dużo radości, za dużo entuzjazmu, za dużo pozytywizmu. Oddajcie mi mojego narzeczonego.
- W życiu nie pomyślałbym, że możesz mi robić pretensje o to, że jestem wesoły.
- Nie mam pretensji. Po prostu odnoszę wrażenie, że coś jest nie tak.
- Wszystko jest w jak najlepszym porządku, a skoro już to ustaliliśmy, chodźmy do stajni. Załatwiłem nam grupę, z którą naprawdę można jechać w teren - w jego głosie wyczuć mogłam nutkę dumy. Zresztą, nic dziwnego. Nie wiedziałam, co zrobił, żeby przekonać Karolinę, ale nawet nie chciałam w to wnikać. Skoro nie musiałam męczyć się z rozkapryszoną czwórką dzieciaków, wszystko miałam gdzieś.

Każdy zna na pewno powiedzenie "z deszczu pod rynnę". Dla mnie nabrało nowego znaczenia, gdy po wejściu do stajni powitały mnie wyjątkowo chłodne spojrzenia. Do jasnej cholery, kto rozsiewał tyle nienawiści o dziewiątej nad ranem? Rozumiałam niewyspanie i tak dalej. Sobota to sobota, ale skoro już mieliśmy gdzieś jechać, wolałam zrobić to teraz niż w największe upały.
Rozdzieliłam konie dla każdego z piątki kursantów i udałam się do siodlarni, aby zabrać sprzęt Melodii. Z rzędem na rękach wróciłam między boksy, po chwili znajdując się przy bułanej klaczy. Przewiesiłam siodło na stojaku, ogłowie położyłam na nim i zabrałam się do pobieżnego czyszczenia.
Kiedy wszystkie konie były gotowe, wyszliśmy na zewnątrz i usiedliśmy w siodłach. Inicjatywę przejął Tymon, wystawiając mnie na czołową, gdy sam znalazł się na szarym końcu. Zastanawiało mnie jedynie, jakim sposobem zamierzał utrzymać Albatrosa z tyłu, skoro oboje dobrze wiedzieliśmy, jak bardzo lubi wyrywać w terenie.
Przemierzaliśmy łąki spokojnym stępem w akompaniamencie wszechobecnych rozmów. Kilka razy chcieli mnie wciągnąć do jakiejś pogawędki, ale skutecznie ich ignorowałam, ewentualnie odpowiadałam monosylabami, nie mając najmniejszej ochoty na jakikolwiek dialog. W głowie z kolei roiło się od myśli. Wszystko mieszało się ze wszystkim; dziwne zachowanie Tymona z nagłym miłosierdziem Karoliny, okazanym w sposób "nie dam ci dziś początkujących". Niepokój ze spokojem i radość z dezorientacją. Ileż można?
- Dobra, kłusujemy! - wydałam polecenie, dokładając łydki. Nie minęło kilka sekund, kiedy kobyła wystrzeliła do przodu ze znacznie większym zapałem niż się spodziewałam. Wstrzymałam ją lekko, nie będąc pewną, czy mogłam narzucić takie tempo.
Odwróciłam się, aby sprawdzić, czy wszystko szło tak, jak iść miało i z zadowoleniem zauważyłam, że szereg w dalszym ciągu trzymał się tak, jak powinien. Na razie obeszło się bez żadnych dodatkowych atrakcji i miałam szczerą nadzieję, że zostanie tak do samego końca.

*********************************************************************************************************************
Wiem, że miał być do wczoraj, ale wypadły mi dodatkowe sprawdziany i koniec końców pisałam w każdy dzień tygodnia. Mimo wszystko się opłaciło, bo może i nie będzie paska na świadectwie, ale przynajmniej nie mam żadnej trói. Jak na cały rok opierdalania, jest dobrze! XD To dopiero druga klasa i aż dziwnie mi to mówić, średnia 4.40 mnie satysfakcjonuje.
Miałam jechać na konie, coś nie wyszło, ale za to za tydzień prawdopodobnie będzie jazda. Chociaż w sumie, kto to wie. W każdym razie stęskniłam się za Musli, bo, zapomniałam Wam o tym powiedzieć, ostatnio miałam na niej coś w rodzaju treningu, dodatkowo skokowego i byłam z konia mega dumna, bo skakałyśmy pierwszy raz i dobiła do sześćdziesięciu bez najmniejszego problemu :D No dobra, cztery wyłamania, ale hej! Najważniejsze, że się udało! XD
No i to w sumie tyle, czekam na wakacje (13 dni, rany boskie) i obóz 21 lipca. Do tego czasu muszę się wyrobić z 15 rozdziałami... Jak myślicie? Dam radę? :D

13 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! Podoba mi się twój tok myślenia. Mam kilka pytań: Kto to jest Musli? Gdzie jedziesz na obóz? Dlaczego ma ci się nie udać napisać 15 rozdziałów do 21 lipca? Dasz radę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. https://drive.google.com/file/d/0B_elywgUjGWiYkNGTHAzMkFoSEk/view?usp=sharing
      Wyżej link do zdjęcia Musli :D Na obóz jadę do Equicala - http://equical.pl i myślę, że mi się nie uda, bo oprócz hmol mam jeszcze drugie opowiadanie i zwyczajnie się nie wyrabiam, bo napisanie jednego rozdziału tej długości (min. 1400 słów) zajmuje mi od dwóch godzin wzwyż :/ W każdym razie, będę się starać! :D

      Usuń
  2. Zielnik zrobiony, można pisać komentarz.
    No więc, Tymon taki romantyczny w tym rozdziale, co to się porobiło. Wera z resztą też jakoś dziwnie miła. Coś się święci.
    Mam przeczucie, że coś wydarzy się w terenie. Będzie jakiś wypadek. Czuję to w kościach. Dobra już nie truje. Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zielnik, według mojej osobistej opinii, wyszedł pięknie.
      Ja nie wiem, co się porobiło, a Wera to w ogóle... Sama nie wiem, co się święci, tak szczerze XD
      Czy moja miłość do wypadków jest aż tak widoczna? :(

      Usuń
  3. Fajny rozdział Ci wyszedł :-P Początek najleprzy xd Powtórzę pytanko Kasztanki :gdzie jedziesz na obóz??? I co tam u Musli? 15 rozdziałów do 21 lipca hmmm nieźle ale i tak myślę że jeśli się zmobilizujesz to dasz radę. Pamiętaj wierze w Ciebie
    Gabii

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na obóz na Pogórze (śląsk) http://equical.pl
      A co do Musli, nie byłam u niej od kwietnia, widziałam ją tylko raz na pastwisku, ale podejrzewam, że wszystko git, hahah XD Dziękuję za wiarę :D

      Usuń
  4. Ja pierdziele, uwielbiam to, wprost uwielbiam! Na mój gust Tymon zawsze mógłby się tak zachowywać, zawsze brakowało mi tego ich wspólnego kontaktu, wiesz o co mi chodzi :D
    Wyrobisz się ze spokojem, teraz już brak szkoły, ewentualnie konie mogą przeszkodzic, ale co tam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koleżanka namawiała mnie na opis jeszcze bliższych relacji, ale chyba nie przystanę na jej prośby XD
      Jedyne, co mi przeszkadza, to lenistwo :'D

      Usuń
    2. Hahahah, nie no na buziakach zakończmy ich relacje :')
      Teraz, kiedy nie musze się uczyć, tez dopada mnie straszne lenistwo :D

      Usuń
  5. Kiedy następny rozdział???

    OdpowiedzUsuń
  6. Zostałaś u mnie nominowana do LBA!
    http://starstable-mira.blogspot.com/2015/06/wakacje-lba.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy następny rozdział? :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak nie dziś, to jutro, goście, goście, goście wszędzie od dwóch tygodni, przepraszam :(

      Usuń