sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 28.

Następnego ranka obudziłam się tuż przed piątą. Zrzuciłam z siebie rękę Tymona, tkwiącą na moich ramionach, po czym przebrałam się naprędce, poszłam do łazienki, wykonałam poranną toaletę i zbiegłam na śniadanie. Pochłaniając kanapkę z dżemem skierowałam się do stajni, aby nakarmić konie. Szybko uporałam się z napełnianiem siatek sianem, a kiedy zaczęłam rozwieszać je po boksach z odsieczą nadeszła pomoc w postaci dwóch stajennych oraz wspaniałomyślnej blondynki. Uśmiechnęłam się na ich widok. W końcu na paszę czekało całe trzydzieści sześć podopiecznych, wliczając w to nasze konie, konie pensjonariuszy oraz te, które przyjechały z właścicielkami na obóz. W sumie, uznałam, że jedynie Sylwia naprawdę dorosła do tego, żeby posiadać na własność dwa czterokopytne. Aneta powinna zacząć od dzierżawy, a Daria... No cóż, może i była odpowiedzialna i zapewniała mu należytą opiekę, ale na pierwszy rzut oka można było zauważyć, że jest zdecydowanie przemęczony. Zbyt często i za długo go rolowała, to nie miało sensu, koń sam z siebie stał ze skuloną szyją. Z zamyślenia wyrwał mnie Jacek, wręczając mi kolejną siatkę. Zaniosłam ją do boksu Imbira - kasztana należącego obozowiczki. Patrzył dosłownie na swoje kopyta. Zaczepiłam sznurek o haczyk i podeszłam do wałacha. Chwyciłam po obu stronach kantara i podniosłam jego łeb. Popatrzył na mnie znudzonym spojrzeniem, a kiedy tylko puściłam głowę szyja natychmiast się zgięła, a koń ledwo sunąc nogami po słomie przemieścił się bliżej jedzenia. Puściłam w jego stronę smutne spojrzenie i oparłam się o drzwi boksu.
- Nie każdemu możesz pomóc - usłyszałam za sobą cichy szept, a po chwili poczułam, jak ręce Tymona oplatają mnie w talii. Zacisnęłam palce na dłoniach chłopaka i pokręciłam smętnie głową.
- Szczerze, mam wrażenie, że gdyby on miał jakieś marzenia, to jedynym byłaby śmierć - westchnęłam, prostując się. - Spójrz na niego, jest na skraju hiperfleksji - wskazałam na szyję, na której zaczynała się tworzyć charakterystyczna gula. Zrezygnowany poklepał mnie tylko po ramieniu i skierował się dalej wzdłuż korytarza.

Po jakiejś godzinie w stajni zaczęły zbierać się grupki osób, czekających na jazdy. Zaczęłam wydawać polecenia, rozdzielając konie. Darię zostawiłam na sam koniec. Stała przy wyjściu z założonymi rękami, najwyraźniej będąc oburzoną, że w ogóle śmiem mówić jej, co ma robić.
- Powiesz mi wreszcie, dlaczego twój chłoptaś nie pozwolił mi oporządzić mojego konia? - zapytała, a przez jej słowa w myślach zaczęłam zwijać się ze śmiechu.
- Wiesz, co to hiperfleksja? - Uniosłam pytająco brwi, a ona tylko wzruszyła ramionami.
- Raczej każdy wie, tworzy się jakaś nowa kość, czy coś w tym guście. A o co chodzi?
- O to, że pojeździsz na Imbirze jeszcze dwa, może trzy miesiące, bo potem będzie niezdolny do jakiejkolwiek pracy, nawet z ziemi - powiedziałam, jakby było to coś całkowicie normalnego. Dziewczyna patrzyła na mnie, mrużąc lekko oczy.
- Czyli co? Koń do sprzedania? Czy na mięso? - Udawała, że ją to nie rusza, ale po jej minie wywnioskowałam, że jest bliska płaczu.
- Jeszcze można go naprawić, dopóki w potylicy nie zaszły zbyt duże zmiany - uśmiechnęłam się pobłażliwie. Nie rozumiałam, po co w ogóle zabierała się do rollkuru, skoro nie znała podstawowych jego konsekwencji, ale na wyjaśnienia przyjdzie czas kiedy indziej.
- Co proponujesz? - spytała, nie odrywając ode mnie wzroku.
- Jazdę dzisiaj prowadzi Tymon, weź Tabuna i idź na skoki, tylko pamiętaj, jedziesz na oliwce i popuść nu wodze, bo zacznie się denerwować. I spróbuj mi go zrolować, to zabiję, jasne? - W odpowiedzi kiwnęła głową i skierowała się do siodlarni. Zatrzymała się jednak po kilku krokach i odwróciła w moją stronę.
- A co z Imbirem?
- Dzisiaj ja na nim jeżdżę, masz Tabuna, powinien ci wystarczyć - odparłam, a ona kiwnęła głową i odeszła po sprzęt. Rząd kasztana był już przy jego boksie, więc tuż po wyczyszczeniu natychmiast go osiodłałam i założyłam ogłowie z wędzidłem podwójnie łamanym. Koń najwyraźniej zdziwiony brakiem zarówno podwójnej wodzy jak i nachrapnika od razu zaczął przeżuwać kawałek metalu. Wyciągnął głowę, prostując przy okazji szyję.Uśmiechnęłam się i wyszłam z nim na padok. Pogoda niespecjalnie dopisywała, ale brak opadów pozwolił na jazdę po w miarę znośnym podłożu. Usiadłam w siodle, a wałach natychmiast zaczął się zbierać. Przewróciłam oczami, kręcąc lekko głową. Dałam mu całkowity luz, zero kontaktu. Ku mojemu zdziwieniu rozluźnił się dopiero po około dziesięciu minutach. Po chwili przyłożyłam łydki, aby zakłusować. Czułam się nieswojo, jadąc z puszczonymi wodzami, trzymając za samą sprzączkę. Przez jakiś czas nie mogłam się przyzwyczaić, jednak kiedy tylko się udało, okazało się to dość ciekawym doświadczeniem. Imbir cały czas próbował zbierać lub wydłużać, jednak ja powstrzymywałam go do zaledwie kłusa roboczego i to samo miałam zamiar robić w galopie. Wreszcie, po pół godzinnym kłusowaniu koń podniósł głowę. Uśmiechnęłam się od ucha do ucha i wysunęłam zewnętrzną łydkę za popręg. Nie musiałam dawać żadnych innych sygnałów, bo natychmiast wykonał polecenie. Moje obawy nie sprawdziły się, na szczęście. Nawet nie próbował się schylać, wręcz przeciwnie, wysuwał głowę do przodu, cały czas przyspieszając. W końcu wykonałam półsiad, bo jednak do zbyt miękkich wierzchowców niestety nie należał. Usiadłam z powrotem dopiero, kiedy sam zaczął zwalniać. Dociążyłam grzbiet, a on od razu przeszedł do stępa. Uniósł łeb i szedł prężnym krokiem. Dziwiło mnie, że zwyczajna jazda na delikatnym wędzidle przyniosła takie efekty. Poklepałam go po mokrej szyi. Byłam nadzwyczaj zadowolona. Nie tyle z siebie, co z wierzchowca. Po kilku minutach zeskoczyłam na ziemię i otworzyłam bramę w momencie, kiedy na podjazd wjechało żółte lamborghini, a z pojazdu wysiedli rodzice Darii.

**********************************************************************************************
I nagle wiem, skąd czerpać wenę. Lauren Brook moim Bogiem, Heartland po przerwie od seriali i książek daje tyle weny, że łohoho. I szczerze, gdybym nie wpadła na pomysł obejrzenia sobie dwóch odcinków, to możliwe, że notka na blogu nie pojawiłaby się ani dziś, ani już nigdy w przyszłości :) Dlaczego? Bo jestem wkurzona jak nigdy. Ludzie, ja rozumiem, że można nie mieć czasu, ale poprzedni rozdział skomentowały dwie osoby, za co bardzo dziękuję. Nie wiem, może mam mylne pojęcie o pisarstwie, ale chyba kiedy autor nie ma weny, chęci ani niczego innego, co pomaga, to właśnie czytelnicy powinni go motywować, prawda? A ja widzę aktywność dwóch osób, bo komentarz piąty był kolejnym "chejtem" (tak, specjalnie przez "ch"), nieudanym, ale jednak :) No cóż, jedyne, co mogę powiedzieć, to to, że bardzo się na Was zawiodłam, dziękuję za uwagę, do usłyszenia!

10 komentarzy:

  1. Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego, ale zawsze zostawiam to na później i zapomniałam. A więc poprzedni rozdział był krótki, ale fajny. Ciekawe czy coś z Bartkiem i Sylwią się wydarzy. A co do tego: JEST GENIALNY! Długość w sam raz i opisy lodzio-miodzio. Ta jazda świetnie napisana. Zazdroszczę weny ^^
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział. Jestem ciekawa co teraz będze z tymi rodzicami Darii, wydaje mi się, że Daria im coś powiedziała, albo jakoś tak... no w każdym razie, czekam z niecierpliwością na następny.
    I wybacz proszę za to, że komentuję raz na rok, ale... mi sie nie chce. Postaram się jednak robić to częściej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ekstra rozdział, a nie komentuję, bo najczęściej jestem na telefonie. ;)

    - Kaczuszka

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział mi się podoba :) Ciekawe po co przyjechali rodzice Darii. Też ostatnio czytałam Heartland♥ Bardzo fajnie opisałaś jazdę Wery. Ty po prostu masz talent :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Może patrz bardziej na liczbę wyświetleń a nie na komentarze, bo nie każdemu chce aię komentować;) ja np. Czytam codziennie , a nie zawsze komentuje. A co do rodzialu to świetny!! :) Ola

    OdpowiedzUsuń
  6. Jest super! Jak zwykle zresztą.
    Darusia pewnie się poskarżyła, że nie mogła dosiąść własnego konia. Będzie awantura xD
    Świetnie opisałaś jazdę Wery, widać że wiesz, co piszesz (czyt. naprawdę się na tym znasz) ;) Ale jak zawsze masz świetny styl, unikasz powtórzeń, działasz na wyobraźnię. Nie mam pojęcia jak to się stało, że do dziś nie skomentowałam :/ Ostatnio starałam się trzymać częstego sprawdzania, czy są nowe rozdziały ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. PS nie mam pojęcia jak to się stało, że nie skomentowałam ostatniego rozdziału. Bardzo przepraszam. Postaram się, żeby to się nie powtórzyło :( To samo dotyczy też Nikki, Norki i wszystkich innych, których blogi czytam ZAWSZE regularnie, a z komentarzami to tak... no... zależy od nastroju sprzętu, z którego korzystam :/

    OdpowiedzUsuń
  8. Zostałaś nominowana do Liebster Award :* Więcej informacji u mnie w zakładce nominacje :) http://jusza-love.blogspot.com/p/nominacje.html

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmm, no cóż, ja tylko chciałam powiedzieć że czytam i czytać będę, a brak komentarzy wynika po prostu z braku czasu :D

    OdpowiedzUsuń